Proszę Państwa, okazuje się, że bardziej niecierpliwym człowiekiem jest Pan Profesor ode mnie, bo ja słynę z tego, że Jestem bardzo człowiekiem niecierpliwym, ale widzę, że rekordy bije Pan Profesor. Proszę Państwa – krótko. Tak się składa, że im jest ktoś większy. Tym ma krótszą biografię. Wybitny językoznawca, wieloletni Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, autor wielu książek. Notabene 8 książek, 8 tytułów. Będziecie Państwo mogli jeszcze nabyć po spotkaniu. Specjalista, ekspert, jeżeli chodzi o język polityki, mediów. Jednym słowem Pan Profesor Jerzy Bralczyk. A obok również z brodą, proszę Państwa. Pan dr. Łukasz Lamża, który dzisiaj reprezentuje redakcję Tygodnika Powszechnego i Dział
Nauki Tygodnika Powszechnego. Ja przypomnę, że ten cykl wykładów Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie wspólnie organizuje z Tygodnikiem Powszechnym. Pan dr. Łukasz Lamża jest wykładowcą Uniwersytetu imienia Jana Pawła II w Krakowie. Znakomitym popularyzatorem nauki, świetnym publicystą. Poza tym tłumaczem znakomitym. Tłumaczy większość książek z naszego wydawnictwa Copernicus Center Press. Bardzo serdecznie witam Pana Doktora. Teraz oddaję głos Panu Profesorowi. Dziękuję bardzo. Bardzo dziękuję za zaproszenie. Mam mówić o tym, jak mówić. To wygodnie jest mówić o tym, jak mówić. Wystarczy obserwować samego siebie, kiedy się mówi. Zresztą bardzo często Ci, którzy mają mówić, mówią, że będą mówić,
kiedy nie mają o czym mówić. Mówią wtedy, jeśli Państwo pozwolą, to chciałbym poruszyć kilka spraw, które są bardzo w moim przekonaniu istotne i dlatego zacznę tutaj od jednej takiej sprawy, którą właśnie chciałem Państwu powiedzieć. On mówi prawdę, bo wiadomo, że kiedy mówi, to mówi i można od razu zweryfikować jego prawdziwość jego mówienia. Więc ja teraz stoję i mówię tutaj, Ale proszę Państwa, mam kilka wątpliwości, mianowicie po pierwsze, czy to pytanie, tak właśnie postawione jest jednym z wielkich pytań, które tutaj stawiane są, były i będą prawdopodobnie w cyklu wystąpień o charakterze naukowym. Naukowość takiej dyscypliny jak
retoryka jest problematyczna, mimo, że to z niej właśnie bardzo wiele humanistycznych dyscyplin wyrosło. Nie tylko filologia, ale wiele innych jeszcze. Otóż retoryka nie wiadomo czy jest nauką czy jest może sztuką, może jest umiejętnością? A przede wszystkim nie wiadomo, czy jest ona dobra. Wprawdzie Grecy w swojej poczciwości mówili, że jest to wspólne mówiącego i słuchających dążenie do prawdy. No, ale to raczej jest taki postulat. Rzymianie mówili, że retor to jest mąż prawy, przygotowany do mówienia, dodając ten komponent etyczny, ale generalnie retoryka nie miała najlepszej sławy przez stulecia. Słusznie skądinąd uważano, że jeżeli postawimy obok siebie nagą
prawdę i nagie kłamstwo, prawdę od kłamstwa odróżnimy, a jeżeli pięknie się ubiorą, to one bywają nie do odróżnienia. Dlatego też retoryka była postrzegana dość często jako umiejętność zwodna. Taka zwodnicza, jako coś, co może raczej przeszkadzać niż pomagać. Mało tego, w przeświadczeniach potocznych, człowiek, który pięknie mówi dość często, jest identyfikowany z takim, który czyni trochę gorzej. „Mocny w gębie” mówi ludowe powiedzenie, inne ludowe powiedzenia mówią, że krowa, która głośno ryczy czy dużo ryczy, to mało mleka daje. Oczywiście mowa tutaj o człowieku. Inne przysłowie też mówiące o człowieku mówi, że pies, który szczeka to nie gryzie. No
mówi się, że mowa to jest zaledwie srebro w porównaniu z mówieniem. No nie jest to do końca prawda. Znam wielu ludzi, którzy mówią fatalnie i czynią jeszcze gorzej. To wcale nie jest tak, że mowa jest w opozycji do do działania, ale mam mówić właśnie o tym, jak mówić, żeby nas słuchano i nie bardzo wiem, czy to jest pytanie, czy tam na końcu powinien być znak zapytania na tym plakacie on jest czy też mogłaby to być kropka, czyli będzie to rodzaj pouczenia, Nawet gdyby to było pouczenie, to nie mieści się to w takich kanonach bardzo wyraźnej,
określonej dyscypliny naukowej, która mówi nam o prawdach bezwzględnych. Bo pytania, które stawia sobie znaczna część humanistyki, zwłaszcza ta, która się obecnie przynajmniej tak to nazywa, zajmuje miękkimi umiejętnościami, więc większość odpowiedzi rzetelnych na te pytania, które sobie tak właśnie stawiamy, powinna mieć początek „to zależy”. To zależy od bardzo wielu czynników i na szczęście tych czynników jest tak wiele, że nigdy do końca nie obejmiemy ich, nie ogarniemy. I to bardzo dobrze. Kamienia retorycznego mam nadzieję jeszcze długo nie znajdziemy. Gdyby bowiem znano odpowiedź na pytanie jak mówić, żeby nas słuchano? A jeszcze jak mówić, żeby przekonać? No to
moglibyśmy być we władzy manipulatorów, którzy by taką wiedzę posiedli. No można by na to odpowiedzieć inaczej. Jeżeli wszyscy będą wiedzieli no to moc stracą Ci, którzy ją wcześniej posiądą, bo będziemy uodpornieni na wszystkie te chwyty, które przecież jednak od tysiącleci retoryka wypracowuje jak mówić, żeby przekonać. Zobowiązuję się, że nie będę się już zmieniał. Wobec czego proszę już mi zdjęć nie robić, ja będę tak samo wyglądał niestety także i za godzinę. Proszę Państwa, rzeczywiście nie wiemy, jak to jest z tym słuchaniem i czy rzeczywiście możemy przynajmniej zmierzać do tego, żeby łatwiej nas słuchano. Pewien mądry człowiek
powiedział, że ludzie na ogół nas nie zauważają Nawet jak nas zauważą, to nie pozwalają nam mówić, jak już pozwolą nam mówić, to nie słuchają najczęściej. Jeżeli nawet słuchają, to zazwyczaj nie rozumieją, co mówimy. Jeśli nawet zrozumieją, to nie uwierzą najczęściej. A jeśli nawet uwierzą, to nie zapamiętają. Dlatego też może próżno się trudzić, a jednak chcielibyśmy być zauważani. Chcielibyśmy, żeby pozwolono nam czasem mówić, choć dla wielu mówienie, zwłaszcza publiczne, jest znaczną niedogodnością. No ale chcemy, chcemy, żeby nas zrozumiano. Oczywiście do pewnego stopnia, bo jeżeli ja słyszę „aha, ja cię rozumiem”, to już wtedy czuję się lekko
zaniepokojony, bo chciałbym, żeby mnie rozumiano, ale nie do końca. Chciałbym, żeby zapamiętano, ale też nie za długo. I tak dalej i tak dalej. W każdym razie jakoś zaznaczamy swoją obecność. Czy powinniśmy się w związku z tym doskonalić w tej sztuce? „Sztuka mówienia” – mówi się czasem, słowo „sztuka” jest piękne, ale ma bardzo brzydki przymiotnik, mianowicie „sztuczny”. Zauważmy, że jeżeli mamy do czynienia ze sztuką, to i sztuczność się gdzieś czai. Jeżeli postrzegają Państwo kogoś, kto widać, że posiadł sztukę mówienia. To oceniają go państwo jako mało naturalnego, a więc wiarygodność jego może nawet trochę spaść. Czy lubimy
słuchać kogoś, kto umie przemawiać orator mówimy retor, krasomówca. W tych wszystkich słowach jest jakaś ironia. Ciągle... Ważne jest to, o czym powiedziałem przed chwilą, czyli jeżeli człowiek mówi zbyt dobrze, to podejrzewamy go, że możesz źle działa albo nie... nie z równą wprawą działa. No i dalej. Czy Państwo lubi być przekonywani przez kogoś, kto jest mistrzem przekonywania, o czym Państwo wiedzą. Jeżeli się nad tym zastanowię, to wolałbym, żeby przekonywał mnie ktoś, kto przekonywać nie umie. Ponieważ wtedy będą przemawiały jego rację, a nie jego kunszt. A z drugiej strony jednak chcemy, żeby profesjonaliści układali nam reklamy. Dlaczego?
Przecież to jest przeciw nam w gruncie rzeczy, Przecież oni nam mówią, co będą chcieli wmówić, więc może nie powinniśmy się w tym wcale doskonalić. Może zyskamy sobie wiarygodność jakoś tego, no tak, coś prawda o. Bo jak ten no ten no to człowiek jakoś myśli, no pewnie porządny człowiek, może on tam jakoś tego nie, nie ale, ale tego Czy my naprawdę powinniśmy od razu spotkawszy się z kimś mówić, o co nam chodzi pięknym językiem? Przecież my ze sobą rozmawiamy całkiem inaczej. Jak ze sobą rozmawiamy? Spotka się takich 2 panów, „no cześć, – no cześć,” „Słuchaj” Mówi
jeden do drugiego... Znaczy słuchaj tamten i tak słucha, ale mówi się, „słuchaj” na wszelki wypadek. „Słuchaj... yyy” później mówi „yhy” to stękanie ma świadczyć, że on myśli podczas mówienia. „Słuchaj... yyy” „yyy proszeciee” proszeciee znaczy proszę Ciebie no on go o coś prosi prawdopodobnie nie wiem jeszcze o co, ale prosi. „Słuchaj... yyy proszeciee” „jesttakasprawa nie” Czyli mówi jest taka sprawa, nie. Mówi, że jest taka sprawa, czyli o coś mu chodzi w ogóle to chyba inaczej by nie zagadał, no ale... A potem jeszcze mówi „nie” Są tacy, którzy mówią miejsce „nie” „ta”, „Słuchaj, jesttakasprawa ta” Ci, którzy
mówią „nie” prowokują odpowiedź Ci, którzy mówią „tak” poświadczają to, że to, co mówią, jest prawdą. I potem mówią, „wiesz”, on nie wie. Ale jak powiemy „wiesz”, no, to może on się czegoś dowie i potem zaczynamy wreszcie mówić o co chodzi. Zaczynamy od „ymm bo tego”. Nie wiemy dlaczego „bo”, on się tłumaczy chyba, że mówi. Potem mówi „tego” co znać absolutnie wszystko, co tylko chcemy. Proszę Państwa, ta niezdarność jest po części rytualna. My musimy jakoś zagadać, a wiemy, że jeżeli spotkamy się i pięknie wyłożymy swoją sprawę, od razu jeszcze stawiając ogonki przy wszystkich nosówkach. No to
wtedy będzie coś nie tak. To nie będzie prawdziwe, nie będzie spontaniczne, nie będzie naturalne. Mam gdzieś taką opozycję między profesjonalizmem, mówca chyba nie powinien pokazywać, że jest profesjonalnym mówcą, no i taką może niezdarnością, prawda, Panie jakoś tak, żeby... gdzieś między tymi biegunami się znaleźć, powinniśmy być sprawni, ale naturalnie. Otóż naturalność często łączy się z takim właśnie nie do końca opracowanym, czyli odtwarzanym tekstem. Łączy się z czymś spontanicznym, naturalnym, a więc trochę bałaganiarskim. Owszem, czasem lubimy słuchać ludzi, którzy dobrze mówią. Słuchać... ale słuchać to ma dwa znaczenia. Słuchać, czyli tak słuchać, jak się słucha muzyki. No
i słuchać, czyli być posłusznymi. Niektórzy różnicują to dodając do czasownika użytego w tym drugim znaczeniu zaimek zwrotny „się”. Słucham „się” go, czyli jestem mu posłuszny. On może mnie przekonać. Starożytni mówcy umieszczali w swoich mowach dość często taki passus, który mówił, że nie są dobrymi mówcami. Miało to przekonać, że to, co mówią jest szczere, jest naturalne. Proszę Państwa, od razu na początku mówię tutaj o rzeczach, które raczej powinny nas zniechęcać do tego, żeby poznawać jakiekolwiek reguły rządzące dobrym mówieniem. W każdym razie nie powinniśmy być rozpoznawani jako dobrzy mówcy, a już w żadnym razie nie powinniśmy być
rozpoznawani jako Ci, którzy się nauczyli dobrze mówić. Owszem, jeżeli nasze interesy są zgodne, to możemy mieć pewną satysfakcję ze słuchania kogoś, kto ładnie mówi, albo też przeżywać satysfakcję z odczuwania, że inni nas za takich właśnie uważają. Jeżeli nasze interesy są zgodne, to jest ten podstawowy warunek. Tymczasem dzisiaj mówimy mniej trochę o mówieniu, o rozmawianiu, częściej o komunikowaniu i pytamy, jak się sprawnie komunikować, albo nawet jak skutecznie komunikować. Nastawienie na celowość na skuteczność sprawia, że odczuwamy w mniejszym stopniu satysfakcję z bycia razem przez mówienie. Rozmowy dziś częściej się przeprowadza niż prowadzi. Z takich rozmów satysfakcji właściwie
niewiele jest. Lepiej jest, jeśli postrzegamy nasze językowe kontakty jako udane, niż jako skuteczne. Udane, czyli takie, których celem jest między innymi bycie ze sobą. Po co my w ogóle, proszę Państwa, mówimy? Mówimy, bo na tym polega nasza praca, żeby coś osiągnąć, wspólnie zbudować musimy wymieniać się informacjami, musimy mówić o naszych oczekiwaniach. Mówienie jest pracą. Mówienie jest też walką. Chcemy kogoś pokonać, albo przynajmniej przekonać. I ten pierwiastek agonistyczny jest w naszym mówieniu, w sporze, w kłótni, ale także w działaniu perswazyjnym. Mówimy, żeby wypełniać pewne rytuały. Jeżeli ja na przykład mam przemawiać w sytuacji oficjalnej, to ja
wiem, co mam powiedzieć i Państwo też wiedzą, co ja powiem. Ja wiem, że Państwo wiedzą, co ja powiem. I Państwo wiedzą, że ja wiem, że Państwo wiedzą, co ja powiem, a ja to i tak powiem. Wygłoszę kilka takich formuł, że sądzę, że jestem wyrazicielem albo powiem, że chciałbym z tego miejsca tak jakbym innego miejsca nie chciał. Powiem, że bardzo się cieszę, że wszystkich Państwa tutaj widzę. Zawsze widzę wszystkich tych, którzy są. Zawsze Państwo są wszyscy, którzy są. Ci, których nie ma, to ich nie ma, to nie są Państwo. To są oni. Zmartwię się, że niektórych
nie ma. Powitam niektórych. Najpierw powitam po prostu, potem serdecznie potem najserdeczniej, żeby to się wyrównało. Potem powiem po co się zgromadziliśmy, chociaż wszyscy wiedzą po co. Potem wyrażę jakąś nadzieję, może jakąś obawę czy coś tam? No i jakoś się... jakoś przejdzie to wszystko, prawda? No trzeba, trzeba... Rytuały są potrzebne proszę Państwa, tak jak ten rytuał, o którym Państwu opowiedziałem, przy tym spotkaniu tych dwóch panów, to też były rytuały. Każdy język ma swoje rytuały, nasz ma takie akurat. To wszystko jest w jakiś sposób potrzebne, ale jeszcze jedno, potrzebne nam jest pewna dawka przyjemności, satysfakcji z tego,
że jesteśmy z innymi, że mówimy i że słuchamy. Dobrze jest, jeśli satysfakcja mówiącego nie przewyższa znacznie satysfakcji słuchających. Bo dobrze jest chcieć mówić, ale jeżeli ktoś bardzo pragnie coś powiedzieć, to inni pragną nieco mniej. Dobrze jest lubić mówić, ale nie można bardzo lubić, bo wtedy inni też nie lubią tego tak do końca i dobrze jest lubić słuchaczy, ale nie można się w nich zakochać. Słuchacze nie mogąc odpowiedzieć tym samym często wytwarzają w sobie przeciwciała i raczej nie lubią takich, którzy oświadczają się bardzo ingracjacyjnie z tą radością, że że mogą do tak czcigodnego grona się zwracać,
chociaż odporność na komplementy jest znaczna u nas. Przyjmujemy... Są takie cztery podstawowe mechanizmy zjednywania. Pierwszy jest u nas rzadko spotykany. To jest samochwalstwo, kiedy mówi o sobie różne dobre rzeczy, to na zachodzie już to się przyjęło, u nas jeszcze nie do końca. Kiedy chcemy o sobie coś dobrze... dobrego powiedzieć, to jakoś tak oględnie mówimy. Używamy różnych takich form bezosobowych mówimy, było się tu i tu, ma się jakiś sukces. Czasem zdajemy to na innych. Mówimy, że byłem wysoko oceniony. Ja to nie wiem, ale niektórzy mnie chwalą. No, ale powoli się to przyjmuje i zaczynamy się chwalić.
Drugie to jest pokazywanie, że jestem no tak trochę gorszy. To od Państwa zależy, Państwo mogą mi pomóc, a ja tu jestem zawstydzony, skrępowany tym, że mam mówić, pokazujemy tremę, proszę Państwa. Trochę tremy nie zawadzi to pokazywanie, nawet jeżeli w ogóle nie czujemy tremy, to nie dobrze. Jest tak troszkę troszkę, troszkę. Trzeci sposób ingracjacji, czyli zjednywania to jest chwalenie ...słuchaczy. Nie muszę Państwu mówić. Jak Państwu doskonale wiadomo, mówię. Ci, którym wiadomo, to myślą no tak wiadomo nam, a Ci, którym, którym nie wiadomo, to sobie myśle jeszcze nie wiemy, ale zaraz tam powie, to się dowiemy. Będzie
tak jak by było wiadomo, wszystko jest w porządku. Czwarty sposób to jest zgadzanie się, mają Państwo rację, nie mam pojęcia jaka to racja, ale ją Państwo mają. To też jest pewna umiejętność, jeżeli rozpoznaje intencje Państwa, no to mogę dopasować się najpierw. Jeżeli mnie ktoś pyta kawa czy herbata, chcę odpowiedzi herbata, a ja kawa mam odpowiedź to ja najpierw oczywiście nie mogę mówić kawa od razu. No oczywiście, że herbata, no czasem może kawa też, ale generalnie herbata. No ja akurat tam często kawę piję też, ale herbata albo kawa... Też herbata bardzo dobra. No i tak powolutku
przechodzę na swoje kawowe pozycje. Ale no ogólnie się zgadzam. Dobrze jest się zgadzać. Jeżeli zjednamy to już słuchani jesteśmy trochę lepiej, bo wiadomo, że lubimy też tych, którzy nas też lubią. To jest podstawowa zupełnie sprawa. Proszę Państwa mówimy posługując się całym ciałem, mówimy nie tylko słowami, ale też głosem. A także gestem. Mówimy też w pewnym sensie sytuacją, która może nam sprzyjać albo być przeciwko nam. Te wszystkie kanały są po to, żeby zrealizować nasze cele. Naszym celem jest nie tylko przekazanie tego, co chcemy przekazać, ale też po pierwsze nawiązanie kontaktu, co jest najtrudniejsze w tym wszystkim.
Po drugie uzyskanie wiarygodności, żeby nam wierzono. I po trzecie, żeby być sprawnym, żeby powiedzieć to, co chce się powiedzieć tak jak się chce powiedzieć i żeby nie mówić tego, czego się nie chce powiedzieć. Te trzy cechy, czyli kontakt, wiarygodność i sprawność, bywają realizowane na wszystkich tych poziomach, a więc i przez sytuację, która bardzo sprzyja kontaktowi. Bo my wszyscy jesteśmy właśnie tu i teraz i to nas łączy i to, że my jesteśmy nami. To dzięki temu, że jesteśmy tutaj i teraz to łacińskie jeszcze hic et nunc wyznacza nam tę przestrzeń i ten czas. W tej sali
było i będzie mnóstwo ludzi, ale teraz tylko my. W tej chwili zbiera się mnóstwo grup na świecie, ale w tej sali tylko my. To tylko my jesteśmy nami. Jeżeli by nam coś przeszkadzało, to będzie nam razem przeszkadzało. Gdyby było tutaj duszno powiedziałbym duszno trochę, prawda? A Państwo powiedzieli oj duszno duszno i razem byłoby nam duszno. Szukajmy tego, co nas łączy, bo wtedy będzie o wiele lepiej. Jeżeli byłoby... Ktoś, by nam przeszkadzał, to by nam wspólnie przeszkadzał, lubię czasami kogoś, kto się spóźnia i przeszkadza nam razem. Witam go wtedy razem z całą salą integrujemy się przeciwko
niemu bardzo silnie. To już ten kontakt może być Państwu... Zakładam, że i tutaj on się na początku pojawił, ale powinien być podtrzymywany przez cały czas. Niektórzy potrzebują go, powtarzając co jakiś czas proszę Państwa, no można to powtarzać, ale lepiej nie robić tego więcej niż trzy razy w jednym zdaniu proszę Państwa, chociaż jeżeli proszę Państwa używamy tego proszę Państwa umiarkowanie, zwłaszcza proszę Państwa z inną proszę Państwa intonacją, no to jakoś to proszę Państwa znieść można proszę Państwa. Te nawiązywania kontaktu jednak pokazują, że my nie czujemy kontaktu do końca, prawda? O właśnie! Prawda? Pytamy, zadajemy pytania, nie
odpowiemy na nie wcale, ale ale chcemy, żeby tak właśnie akurat to wyglądało, że jesteśmy tutaj razem ze sobą, proszę Państwa. Jest to za pośrednictwem też zachowania - gestami, ale jest jedna rzecz, której mówię od wielu lat i tutaj także powiem, która być może ten kontakt czyni bardziej naturalnym. Otóż. Jak mówić, żeby nas słuchano. Nie mówić do ludzi. Jeżeli mówimy do ludzi, to chcemy, żeby ludzie usłyszeli to, co my mówimy. Zrozumieli to, przyjęli. Ja teraz mówię do Państwa, dbam o to, żeby wybrać właściwe słowa i żeby dobrze zbudować zdania, którymi do Państwa mówię. Ale wolę nie
mówić do Państwa, tylko Państwu. Wolę nie mówić do kogoś, tylko komuś. Jeżeli ja mówię do kogoś, to ja tak się do niego zwracam. Przekazuje mu pewne informacje. Jeżeli ja komuś mówię, to ja inaczej wyglądam, inne jest moja intonacja i o ile nawet teraz do tej pory mówiłem bardziej do Państwa, to teraz chciałbym Państwu coś powiedzieć. Państwo słyszą, że ja mówię Państwu o tym wszystkim, nie tyle z przeświadczeniem właściwości tych wszystkich słów, które teraz wypowiadam, ze świadomością budowania jakichś zdań, tylko chce przekazać jakąś myśl. To nie przypadek, że można mówić do Państwa i Państwu, ale zwierzać
się już tylko Państwu. A teraz to mówiłem do mikrofonu a nie mikrofonowi, prawda, ale pan tutaj wyczuł to wszystko i oddalił ode mnie mikrofon. Mogę jeszcze dalej o, żeby mówić bardziej Państwu, a nie do Państwa. No właśnie o to chodzi. Opowiadać możemy tylko Państwu. i od teraz ja, ponieważ mam dalej ten mikrofon, to mogę nawet taką postawę przyjąć. I już będę Państwu mówił. No bo jeszcze jest tak... to celownik, mój ulubiony przypadek, który pokazuje, że jesteśmy bardziej ze sobą. No najbardziej ze sobą jesteśmy, kiedy używamy takiego celownika sobie. Wtedy ja mogę mówić sobie. Mów sobie,
mów. Pan sobie tu posiedzi, mówimy i wtedy, ja siedzę sobie nikomu innemu nie siedzę. Jest bardzo dobry ten celownik, bo on pokazuje tę prawdziwą relację. On też występuje w drugiej osobie liczby pojedynczej. To jest ci. Jeżeli mam kłopot, powiem, a to ci kłopot i on wtedy jest ci. Bardzo dobra rzecz, taki celownik, więc proszę Państwa... Proszę Państwa, pierwsza zasada. Zasada, z którą związany jest postulat kontaktu. Mówić ludziom, a nie do ludzi. Mamy zobowiązania wobec naszych odbiorców, ale mamy też zobowiązania wobec tego, o czym mówimy, bo powinniśmy być wiarygodni. Powinniśmy o tym, o czym mówimy, mówić
w sposób, no właśnie taki, żeby dobrze zostało to przyjęte. Wiarygodność to niby moja powinna być cecha osoby mówiącej, ale to Państwo mi ją przypisują. Ja nie mogę przyznać sobie wiarygodności, to Państwo muszą postrzegać mnie muszą (haha), nie muszą wcale właśnie jako wiarygodnego lub nie. Wiarygodność to przeświadczenie o uczciwości z jednej i kompetencji z drugiej strony. Jeżeli postrzegamy kogoś jako uczciwego tylko to jeszcze o jego wiarygodności nie świadczy, bo taki uczciwy często nie bywa dobrze poinformowany i dlatego pozostaje uczciwym. Wtedy powiem, no tak, mówi prawdę, ale co on wie? Kompetencja sama także nie wystarczy, bo ludzie
kompetentni nie zawsze bywają uczciwi. Kompetencja nie zawsze sprzyja uczciwości. No i wtedy powiemy, no zna się na rzeczy, ale czy mówi prawdę? No powinniśmy być jedni i drudzy, czyli kompetentni i uczciwi. Jak to zrobić? Proszę Państwa, wiele rzeczy możemy osiągnąć mówieniem, ale nie możemy powiedzieć, ja jestem uczciwy, bo ktoś, kto usłyszy, że ja jestem... że ja mówię sobie, że jestem uczciwy, może zadać sobie pytania, a dlaczego on mówi, że jest uczciwy? A czy mógłby podejrzewać, że posądzanie go o nieuczciwość może mieć pewne uzasadnienie. A jeżeli może mieć, to może on to bierze właśnie pod uwagę.
A jeżeli bierze to pod uwagę, to kto wie? Czy ta nieuczciwości nie bardziej mu przysługuje niż uczciwość, no i już... Tak jakby powiem o kimś na przykład, że no nie wiem, tak powiem tu o panu Łukaszu, że pan rozumie to, co ja mówię. No już jest właściwie obraźliwe. Albo powiem, że pan Łukasz jest trzeźwy na przykład. To byłoby to uzasadnione, gdybyśmy wszyscy akurat w tej chwili znajdowali się w odmiennym stanie trzeźwości albo albo gdyby zwykle i tak dalej i tak dalej. No właśnie. Mówienie, o czymś... Czy Państwo się czują tutaj bezpiecznie w tej sali? Pewnie
tak, ale pewnie mniej niż przed chwilą. Stały mój greps kiedyś, jak byłem jeszcze młodym, pełnym fantazji człowiekiem polegał na tym, że jak kogoś zapraszam do domu, mówię wejdź, u mnie się możesz czuć bezpiecznie. Do tej pory, kiedy ktoś mi mówi, nie denerwuj się, no właśnie... Pan tu sobie spokojnie posiedzi. Nie mówmy o tym, nie przyznajmy, nie przyznawajmy sobie ani uczciwości, ani kompetencji. Raczej to pokażmy. A może nawet i to byłoby za dużo raczej oddalmy zarzut nierzetelności i nieuczciwości. Oddalmy zarzut niekompetencji. Jeżeli bym na przykład posądził Państwa o to, że uważają mnie Państwo za niekompetentnego, to
prawdopodobnie bym się wyprostował. Zmarszczył trochę czoło. Może bym zrobił taką wieżyczkę dominacyjną czasem jeszcze. Zmniejszyłbym odległość między żuchwą i górną szczęką, bo jak ktoś tak mówi, jest mniej kompetentny, prawda? Używałbym sformułowania trochę bardziej skomplikowanych, zdań złożonych i może nawet terminologii specjalistycznej o wtedy by Państwo mogli mnie uznać za kompetentnego, co zresztą zrobił bym intuicyjnie w znacznej mierze wcale nie wiedząc, że to robię. Tak to jest, dobrze jest być kompetentnym, no najprostszą drogą, żeby być uważanym za kompetentnego jest być kompetentnym. Ale to trudne. Podobnie jak z uczciwością, też. Niby najłatwiej być uczciwym, ale nie zawsze, nie
zawsze. Kiedy proszę Państwa, chcemy za takich uchodzić, mamy znów prostą radę, tak jak miałem prostą radę dotyczącą kontaktu. Mówmy ludziom, nie do ludzi. To, żeby być wiarygodnym, też mam bardzo prostą radę. Spróbujmy myśleć o tym, o czym mówimy. To nie wszystkim wypowiedziom towarzyszy, ale jeżeli my myślimy, to dzieją się rzeczy czasem tajemnicze. Otóż proszę Państwa, kiedy ja myślę o tym, o czym mówię, to nawet słowa zaczynają być tak artykułowane, że są w pewien sposób podobne do tego, co oznaczają. To jest tajemnicza historia. Niektóre słowa niejako z natury są podobne w wypowiedzeniu do tego, co znaczą.
Na przykład słowo szeroki wydaje nam się szerokie, wąski – wąskie. Proszę porównać dwa słowa wklęsły i wypukły. Czy słowo wklęsły nie ma w środku dołka? Wklęsły – nie? A wypukły jest wypukłe w środku ma górkę. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem. Pewnie to nieprawda zresztą, ale jeżeli my myślimy o tym, że coś jest wklęsłe i wypukłe, to ten kształt tym słowom nadajemy i wtedy słuchacz nie tylko to słyszy, ale też w jakiś sposób sobie wyobraża. WYOBRAŻA wyobraża... Pokazałem, że to się „WYOBRAŻA”, nie „wyobraża...” Słowo okrągły wypowiadam w sposób okrągły, a nawet czasami coś takiego robię.
Okrągły mówię. Dlaczego? Gdybym Państwu mówił, że ktoś biegł baaaardzo szyyyybko? I coooooraz szyyyyybciej, to Państwo by nie wiedzieli, o czym ja mówię. Słowo długi i słowo krótki mają tę samą długość, ale w słowie długi jest dłuższe „U”. Nie powiemy długi, króóótki, tylko dłuuugi, krótki. Tak mówimy wtedy, kiedy myślimy o tym, o czym mówimy. Wiele jest takich słów, słowo twardy się robi twardszy, miękki miększe. Słowo głęboki, staje się głębokie, a płytki czy płaski płaskie, płytkie. Nie zawsze to możemy robić, ale kiedy myślimy o tym, o czym mówimy, słowa w naturalny sposób zaczynają barwić nam naszą wypowiedź
i o wiele łatwiej wtedy nasi słuchacze nie tyle nawet na poziomie racjonalności, usłyszą i uwierzą, ale to sobie wyobrażą i jakoś może dzięki temu trochę przynajmniej uwierzą. Wiele, proszę Państwa, jest w naszym głosie takich cech, które my możemy nadać. Wiele jest w artykulacji temu, o czym mówimy. Te dwa może tam jeszcze są inne dodatkowe, ale te dwa wskazania trochę nam pomagają w tym, żeby być słuchanymi i może nawet no jakoś tam łatwiej będzie uwierzyć słuchaczom w to, co mówimy, kiedy sobie to wyobrażą. No ale, ale sprawa jest trochę bardziej skomplikowana w naszym głosie, którego zresztą
nie znamy, jest... swojego głosu nikt nie zna. Wiemy, że urządzenia elektroniczne przekształcają głos, przecież inaczej nie możemy poznać swojego głosu niż za pośrednictwem urządzeń elektronicznych, bo to, co my słyszymy podczas naszego mówienia nie jest prawdziwym naszym głosem. Państwo, słysząc co innego, Państwo o tym dobrze wiedzą. Ja byłem przekonany, że mój głos jest piękny, niski i głęboki. Tymczasem, kiedy ja mówię normalnie, tak jakbym w tej chwili mówił, to to jest głos płaski, skrzekliwy, nosowy, w ogóle lepiej mnie nie słuchać. Jeszcze do tego takie mazowizmy różne mam... Nie, straszne... No ale się staram dzięki temu. Bo wiem.
Zresztą wady akurat, jeżeli są rozpoznawane przez mówiącego, mogą być oswojone. Jeżeli ktoś troszeczkę zmiękcza, to będzie swój człowiek, nie? Nie powinien grać lorda. Jeśli ma francuskie „r” to nie powinien być wulgarny, tylko raczej wytworny albo wyrafinowany nawet. Jeżeli ktoś na przykład no co, sepleni troszeczkę, to będzie świetnie dowcipy opowiadał, ale przywódcą będzie trudno być charyzmatycznym, się nie da. Trochę trudniej mmamają ci, co się jąkają, ale m m mają też wie wielki przywilej, bo cz cz czy jąkała mo może k kłamać? Jak ja się jąkam to ja wiem, co po powiem, Państwo też wiedzą co ja
p po powiem i to już jest wspólnota, kiedy ja bardzo chcę to po powiedzieć Państwo też chcą, żebym to p powiedział. Czują Państwo razem ze mną jak ja to p powiem, to czuję u u ulgę i Państwo też. Od czasu do czasu małe zająknięcie może nam pomóc, a w każdym razie przeeedłużenie poooczątkowych sylab może trochę pokazywać pewną wspólnotę wcześniejszą. Jeżeli bym przedłużał ostatnią slabeee, to byłoby gorzeeej. Proszę Państwa, drobiazgi, które w głosie tkwią, mogą pozwalać nam na nawiązanie innego typu kontaktuuu, albo kooontaktu. Przedłużenie początkowych głosek pokazuje, że większą odpowiedzialność biorę za to, co mówię. Rzeczy
ważne stają się waaażniejsze. Rzeczy trudne stają się ttruudniejsze, bo to dłuższe „t” nam to pokazuje. Tak proszę Państwa, te zwyczaje głosowe pokazują naszemu głosowi trochę bliżej jest do naturalnej myśli niż naszemu językowi. Bardzo słusznie pisał kiedyś Mickiewicz. „Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie.” Nie ma relacji bezpośredniej język – myśl jest jeszcze głos w środku i ten głos, którym my możemy jakoś dysponować jest odbierany jako bardziej naturalny niż słowa, które są za każdym razem wybrane przeze mnie i mogą kłamać. Słowami kłamać możemy, czy możemy kłamać głosem? Oczywiście, że możemy. Sztuczność naszego głosu często to pokazuje,
ale jeżeli myślimy o tym, o czym mówimy, a nie jak będziemy odbierani, to wydaje się, że ten związek głosu z tym, co chcemy przekazać, jest bardziej naturalny. No ale oprócz głosu, mamy też... twarz. Mamy gesty. Jak Państwo mogą słuchać kogoś, komu ruszają się wyłącznie wargi? Jak długo będą Państwo wstanie słuchać go naturalnie? Kiedy on bez mrugnięcia będzie mówił. Widać, że się rusza żuchwa i wargi, nic więcej już w 23 sekundzie rodzi się poczucie, no pewnego niepokoju, a gdzieś 45 poczucie dziwności świata. Coś się powinno ruszać. Najpierw się ruszają oczy, Państwo widzą. Jeżeli jednak tak się
ruszają, jak moje w tej chwili, to chyba trudno uwierzyć, że ten, kto mówi mówi prawdę. To może tak powinien ruszać oczami? Jeszcze gorzej. Oczy to zwierciadło duszy pokazuje, że czuje niepokój teraz. A teraz, proszę Państwa, kiedy chcę coś powiedzieć i mówię to proszę Państwa sprawa najważniejsza. I patrzę do góry, albo patrzę w dół. Od tego powinniśmy zacząć, nie... ale gdybym powiedział to sprawa najważniejsza. Od tego trzeba zacząć o już od razu lepiej, bo ja kieruje wzrok ku, a nie od. Jeżeli patrzę w lewą stronę, to mogę sobie przypominać, ile tego było, a jak prawo, to
se raczej nie przypominam. Tego było 246, a tego było 246, aa akurat. Proszę Państwa, niby to wiemy, ale te drobiazgi sumują się, a ponieważ te gesty, te dźwięki, które są odbierane jako mniej konwencjonalne, no uchodzą za bardziej prawdziwe, bo są spontaniczne, nie są wymyślone. Jak ja się konwencjonalnie podrapie w głowę na znak, że mam kłopot, to Państwo to odczytają, ale mogę udawać. Mogę trzeć czoło na znak, że myślę, ale wcale nie myśleć. Ale jeżeli na przykład podrapie się tutaj, no, to już nie wiadomo, co to znaczy. I może to jest prawdziwe dzięki temu tylko niewiadomo
co. Otóż bardzo wiele rzeczy wiadomo co. Mam okulary w ręku, prawda? Teraz jestem oddzielony od Państwa okularami, ale teraz kiedy zdejmuje okulary żeby coś powiedzieć, wyjaśnić Państwu, to jestem bardziej prawdziwy, prawda? Jeżeli na papierze pokaże coś palcem, albo nie daj boże długopisem, to mi Państwo nie uwierzą, bo mogłem napisać przed chwilą, a jak pokaże okularami, Tak jest. Tak jest. Państwo wierzą, że tak jest, bo tak jest. Okulary proszę Państwa, bardzo nam pomagają. Wszystko, co jest dookoła nam może pomagać! Pomagać, żeby nas słuchano, chociaż to akurat jest czymś, co widać raczej niż słychać i to czy
mówimy wolno czy szybko. Dzisiaj raczej słyszymy ludzi, którzy mówią bardzo szybko, przede wszystkim dlatego, że takie szybkie mówienie umożliwia zrozumienie słuchaczom, ale nie umożliwia refleksji nad tym, co się słyszy właśnie i wszyscy przyjmują to za dobrą monetę, bo nie mają czasu na znalezienie kontrargumentów, prawda? A poza tym tak szybko mówią ludzie kompetentni, bo nie zastanawiają się nad tym. Ale z kolei wolne mówienie wytwarza coś w rodzaju wspólnoty. Gdyby Państwu powiedział, że Wisła to największa Polska rzeka to Państwo powiedzą i co z tego, a jak bym powiedział Wisła to największa Polska rzeka. To by Państwo mogli
pomyśleć, coś w tym jest. Mówiąc szybko coś osiągamy, ale robiąc pauzy, osiągamy czasem jeszcze więcej. Są różne rodzaje pauz, są takie pauzy niedobre, nie? Żenujące. Ale są takie pauzy, które pokazują, że wraz z Państwem szukam najlepszego określenia, prawda? Integruje nas to. No albo pauzy na myślenie. Jest jeszcze jeden rodzaj pauzy, który szczególnie lubię. No właśnie, bo to jest taka pauza pełnego porozumienia. Wyszyscy aha mówią, wiem o co ci chodzi. Państwa nie mają pojęcia, sam nie wiem, ale i zawieszenie głosu. To my mówię wtedy. No i proszę Państwa, operowanie głosem, operowanie ciałem, gesty no tak teraz
taki gest zrobiłem. Czy ja wiedziałem, że zrobiłem ten gest? Tak wiedziałem. A czy ja go zrobimy intencjonalnie? Nie. Taki gest po co on może pokazywać, a jednocześnie pokazuje, że ja właśnie myślę o tym co mówię. Taki gest, albo na przykład tak kiwnę się trochę nie. Nie wiadomo. Gdybym taki gest wykonywał, to będzie fałszywy, prawda? A taki gest proszę bardzo. Lepiej tak pokazać, niż tak. No i przede wszystkim gest powinien być w odpowiednim czasie, kiedy chcę Państwu powiedzieć, że coś było wielkie i powiem to było wielkie. To mi nikt nie uwierzy, jeżeli powiem to było wielkie,
to tak, albo to było wielkie. Jeżeli gest wyprzedza – dobrze. Jeżeli jest po – niedobrze. Ach, proszę Państwa, gesty, dźwięki... czym my mówimy? Proszę Państwa, my mówimy tutaj tu jest takie urządzenie do mówienia, ale to prawda? Jeżeli jest coś, co naprawdę przeżywam, to ja mówię gdzieś z wewnątrz. Gdzieś z okolic śledziony. I Państwo mogą mi wierzyć, albo nie, ale ja naprawdę traktuje to poważnie. A jeżeli mnie to nie obchodzi, to stąd gdzieś mówię. Mogę powiedzieć albo nie, a jeżeli chcę z Państwem nawiązać pewien kontakt bliższy, to tutaj mówię przednią częścią jamy ustnej. Państwo rozumieją, o
co chodzi. No właśnie, a jeżeli chce coś powiedzieć, tak na luzie, to zza lewego ramienia powiem o tak coś takiego nie, o. Poruszę lekko i Państwo wiedzą to nie zupełnie serio. Proszę Państwa, my to robimy często intuicyjnie, ale jeżeli no właśnie, może już lepiej, żebyśmy nie wiedzieli, że tak robimy, bo jak się dowiemy, to będziemy tak robili, a jeżeli będziemy tak robili, wiedząc, że to robimy, to pokażemy, że wiemy, że to robimy. A jak pokażemy, że wiemy, to będziemy znowu niewiarygodni. Bo dobrze jest wiedzieć, ale nie dobrze jest wiedzieć, że się wie. A już najgorzej
pokazywać, że się wie. To powinno być naturalne. Zachowuj się naturalnie, mówią do mnie. Ja wtedy się zachowuję oczywiście naturalnie. Naturalnie, że naturalnie. To tak, jak powiedzą, żeby się swobodnie zachowywał, mówią tak czasem Państwu. Nic bardziej ograniczającego naszej swobody nie ma. To jest strasznie, że jak wiemy, czyli powinniśmy to wszystko zapomnieć odrazu wiedzieć jak, ale nie wiedzieć, że się wie może nawet zapomnieć o tym wszystkim, ale żeby to gdzieś w nas tkwiło, żebyśmy mówili, myśląc o tym, o czym mówimy, żebyśmy mówili ludziom, a nie do ludzi, żebyśmy wybrali... w zależności od tego, czego nasi słuchacze oczekują
któryś z naszych głosów. Czy mamy być na przykład kompetentnymi, identyfikującymi się racjonalnie z rzeczą, ludźmi? Wtedy mówimy właśnie tak. Mówimy z góry w dół. Wtedy ta kadencja pokazuje, że mamy rację. Taka jest prawda, i innej prawdy nie ma. No Państwo, zwłaszcza wiedząc... Ta identyfikacja racjonalna może czasami być bardzo skuteczna. Gorzej, jeżeli słuchacze więcej wiedzą na ten temat niż mówca, wtedy on bywa śmieszny. To jest identyfikacja racjonalna, a jak wygląda emocjonalna? A teraz przeciwnie! Teraz mówię z dołu do góry i Państwo słyszą, że ja się tym podniecam, że ja się tym przejmuje i mówię do góry.
I dla niektórych będzie to okazja do wspólnego przeżywania emocjonalnego, ale dla innych, którzy się ze mną nie zgadzają, będzie to okazja do pokazania dystansu. Co on tak się podnieca? Można mieć brak identyfikacji, czyli dystans. Dystans intelektualny polega na... powściągliwości na przedłużaniu niektórych słów to jest refleksja, którą, którą dzielimy się z innymi. Taa... Czasem potrzebna, jeżeli mówimy do ludzi ceniących sobie taką wspólnotę refleksji. Ale niektórzy mogą je no to co, on sam nie wie o czym mówi. Mamy proszę Państwa, identyfikację racjonalną, identyfikację emocjonalną, mamy dystans intelektualny i jak się Państwo słusznie domyślają, mamy też dystans emocjonalny.
A co tam będę mówił... On się przejawia w takiej trochę mniejszej, staranności to luz proszę Państwa. Nawet trochę mamrocze sobie tak Jak mamrocze to to jestem też wiarygodny, bo do kogo ja mam? No do siebie mam rzeczy. Siebie nie będę oszukiwał, nie. Czasem mamroczę z góry tak sobie. Co panu mówi? Trzeba było uważać. Albo z dołu tak sobie... Co pan mówi? A nic ważnego. Tak sobie mówię. Bo, jeżeli ja mówię bardzo wyraźnie, to być może dbam o to, żeby wszystko Państwo usłyszeli i zrozumieli, ale z drugiej strony pokazuje, że nie bardzo ufam w Państwa dyspozycję
do rozumienia, może nawet wątpię w Państwa możliwości percepcyjne, a może nawet intelektualne. Może powtórzyć? Dlatego staranność w mówieniu nie zawsze jest dobrze widziana. Ach ileż pytań, proszę Państwa, jeśli chodzi o głos, no najlepiej mówić spontanicznie, wyobrazić sobie, przyjąć odpowiednią postawę i potem pójdzie samo i nie będziemy się zastanawiali, czy mówimy głośno czy cicho. Czasem mówienie głośne pomaga. Rzeczy ważne trzeba mówić głośno. Ale rzeczy naprawdę ważne, to trzeba mówić cicho, żeby za dużo ludzi nie usłyszało. Czy mówić szybko czy mówić wolno? Jeżeli znamy się dobrze, to możemy mówić szybko, ale jeżeli chcemy, żeby inni myśleli, to
mówimy wolno, ale przede wszystkim nie możemy mówić monotonnie. Jeżeli będziemy mówili bardzo szybko i bardzo głośno, to oczywiście Państwo mogą mieć wrażenie, że Państwo rozstrzeliwuje z karabinu maszynowego. Czasem naszym politykom zdarzać takie właśnie mówienie bardzo szybkie i bardzo głośne. Jeżeli mówimy głośno i wolno, to tak jak byśmy wbijali gwoździe bardzo to bywa bolesne. Jeżeli mówimy cicho i wolno, to Ci, którzy nie zasną, mogą pomyśleć on mi za daleko nie ucieknie, dogonię go. A jeżeli mówimy cicho i szybko, to przez pewien czas będziemy słuchani, bo prawdopodobnie mówimy cicho, dlatego, żeby nikt niepowołany nie usłyszał. Mówimy szybko,
dlatego, żeby jak najwięcej Państwu powiedzieć, bo mam bardzo dużo do powiedzenia, ale jest to tak strasznie męczące, że już w 2 minucie wszyscy przestają słuchać. I dlatego trzeba mówić różnie. Proszę Państwa, no ale różnie, co to znaczy? Wszystko to są sprawy intuicji, ale jednocześnie ta intuicja odzwierciedla pewne rzetelne relacje między mówiącym i słuchającymi i wywołuje pewien obraz. My potrafimy głosem nawet przekazywać pewnego rodzaju ideologię. Na pewno Państwo słyszą ludzi dzielących zdania w dwie części. Państwo w tej chwili właśnie mają do czynienia z takimi zdaniami. To mogą być niejednokrotnie zdania bardzo długie, które w ten sposób
właśnie będą przez nas podzielone. A czasami bardzo krótkie. Ta dwudzielność jest nam dana naturalnie. Wszyscy wiemy, że jest lewa i prawa i że jest przód i tył, że jest góra i dół oraz że jest początek i koniec, że mamy dwie ręce i dwie nogi, że jest albo tak albo nie że jesteśmy albo za, albo przeciw. My wszyscy to wiemy i czasami nas to boli, bo musimy od początku wybierać, czy tak, czy nie, czy bardziej kochamy tatusia czy bardziej kochamy mamusie. I nie mamy takiej możliwości, żeby pokazać, że obojga nie znosimy. I pytają nas, czy najpierw
była kura, czy najpierw jajko i te dylematy działają na nas, czasem frustrująco, ale mamy inną możliwość, mianowicie możemy mówić z trzema akcentami i świat wtedy jawi się jako bardziej przyjaznej. Kiedy dzielimy zdanie na trzy części, wydaje nam się, że opisujemy go pełniej i dzięki temu nie przeżywam i takich frustracji. Nie musimy już opowiedzieć się albo za, albo przeciwnie przeciw, bo możemy wybrać, nie mam zielonego pojęcia i możemy wreszcie powiedzieć, że nie jesteśmy w niewoli tak i nie bo o wielu rzeczach nie możemy ani jednego, ani drugiego powiedzieć. Słuchamy czasem takich ludzi, którzy mówią do nas
z trzema akcentami i czasem skłonni jesteśmy bardziej ich zaakceptować. Tyle tylko, że bardziej przekonujący są demagodzy. A demagodzy mówi albo tak, albo nie. No i teraz proszę Państwa, wybierzmy, czy my jesteśmy za czy przeciw, a może nie musimy wcale wybierać, bo za i przeciw to nie jest jedyna alternatywa, że możemy w ogóle tym się wszystkim nie zajmować. No właśnie, to są nawet takie drobiazgi, na które oczywiście trudno zwracać uwagę, kiedy mówimy, przecież nie będziemy pilnowali tego, że będziemy mieli trzy akcenty, albo że mamy dwa, ale dobrze jest wyczuwać ludzi, których słuchamy, co oni reprezentują jaki
typ myślenia, co to właściwie jest? Tak proszę Państwa, akcenty przesuwanie ich, operowanie głosem, umieszczanie tego głosu, nadawanie jednemu mocy, to wszystko jest znaczące. Jasne, że znaczące. Ale niedobrze jest, jeszcze raz mówię wiedzieć to wszystko, a zwłaszcza wiedzieć, że się wie. Proszę Państwa, to sprzyja naszej wiarygodności naszemu kontaktowi, kontakt jest najpierw, potem jest wiarygodność, ale jest jeszcze trzecia cecha. Mianowicie sprawność mówienia. Sprawność, która pozwala nam powiedzieć to, co chcemy powiedzieć, i nie mówić tego, czego powiedzieć nie chcemy. Nie wiem, czy ja mówiłem tutaj wyłącznie rzeczy, które chciałem powiedzieć, ale jeżeli pokazywałem, że czasami mówię rzeczy, których
powiedzieć nie chcę, tym większą uwagę Państwa zyskać mogłem. Bo zawsze chętniej słyszymy coś, co na przykład wymknie się, bo takie rzeczy uważamy za bardziej prawdziwe. One nie są przemyślane. Myśl, proszę Państwa, jest wielką rzeczą, ale jeżeli nam się coś wymknie, jeżeli jest poza tym dokładnym opanowaniem myślowym, może jest i prawdziwsze. No niestety tak to często bywa. W naszym mówieniu możemy przejawiać sprawność na dwa różne sposoby, czy też może mieć ta sprawność dwa aspekty. Pierwszy to pewna płynność, swoboda taka biegłość w mówieniu, która może przypominać taki szybki bieg jeszcze do tego z górki przy sprzyjającym wietrze
i ja mogę tak mówić jak rzeka płynie i takie mówienie będzie oczywiście postrzegane jako mówienie bardzo sprawne, zwłaszcza jeżeli nie będę tam wtrącał żadnych eee... czy yyyyy, to jest jeszcze gorsze, czy pretensjonalnego oooą, prawda, czyli nawet mruczenia typu mmmmhmm, którymi często pałzę zastępujemy, jeżeli właśnie tak szybko będę mówi, to będzie bardzo dobrze i będę sprawny, ale z drugiej strony... Sprawność można też dostrzec w wyważeniu słów, ważeniu tych słów i używaniu tylko tych, które są najbardziej adekwatne, pełnym panowaniu nad tymi słowami, a to może przypominać już nie tyle bieg z górki w dół, ale nawet wspinanie
się, wspinanie się na górę, może nie bardzo stromą. Bo, jeśli góra jest bardzo stroma, a nasze mówienie przypomina wspinanie się pełne bólu i zmęczenia, to słuchaczy zaczyna to także boleć. Zwłaszcza jeśli mówimy bardzo długo, a ja nie wiem już, jak długo mówimy, bo nie wypada mi patrzeć na zegarek. Państwu... Ja Państwa dobrze nie widzę, ale być może Państwo już zerkają na zegarki. Pierwsze zerknięcie słuchacza to jest dyskretne takie. Drugie jest takie, a trzecie zerknięcie to jest takie. Ten przykład pozwolił mi zerknąć na zegarek i stwierdzić, że mówiłem tyle, ile mówić chciałem, co nie znaczy wcale,
że powiedziałem wszystko to co powiedzieć chciałem. Dziękuję bardzo. Tylko bisów nie będzie. Bardzo serdecznie dziękuję Panu Profesorowi. Mam nadzieję, Panie Dyrektorze, mówię do Pana Dyrektora Jana Nowary, dyrektora teatru, że mieliśmy również wspaniały kunszt aktorski. Prawda Proszę Państwa? Brawa dla Pana Profesora. Ja chciałem być kiedyś aktorem, ale moje warunki fizyczne nie sprzyjają, chociaż jak się patrzy na niektórych aktorów... Jeżeli Pan Profesor pozwoli, to ja nawiążę do pewnej historii, którą miałem okazję w życiu przeżyć. Jak byłem dyrektorem filharmonii, a to jest apropo szybko to, o czym Pan Profesor mówił. Otóż na próby z orkiestrą przyjechał już nieżyjący
niestety pan profesor Krzysztof Missona wielki, wspaniały dyrygent z Krakowa. Wspaniała postać, i była próba... Orkiestra próbowała wtedy symfonii g-moll Mozarta. I na tej próbie nie bardzo wszystko się układa i w pewnym momencie pan profesor mówi, tak. Proszę Państwa, mnie tak energia roznosi, a Państwo tak powoli gracie. Tak, to jest apropo tego szybko, to tyle. Teraz proszę Państwa, mam nadzieję, że będzie taka spontaniczna wymiana pytań Pan to... - Ma być spontanicznie Państwo pamiętają - tak jest, tak jest Tam są jakieś pytania też, bardzo prosimy już tą... - ... coś zapisane, jakieś spontaniczne pytania ... są zapisane
- Czyli mamy system karteczkowy dzisiaj też, tak? No bardzo proszę... - Aaa, kula. - Przynajmniej część, o młodzież. Pan pozwoli tutaj - Ja będę losował, tak? - Bardzo proszę Panie Profesorze albo może Pan Doktor - Zwykle to mieliśmy także, że ja jestem tutaj. - Pan losował? tak - tak tak - ręką przypadku i decyduję czy pytanie nadaje się do zacytowania czy nie. No i oczywiście bierzemy te, które się nie nadają, prawda? Dodaje jeszcze coś od siebie, jeszcze tylko na rozgrzewkę powiem, że czytałem o takim badaniu ankietowym, gdzie pytano ludzi, jaki jest ich największy lęk i
lękiem nr 1 było publiczne przemawianie, co było lękiem numer 2? Śmierć. Co oznacza, że na przeciętnym pogrzebie ludzie woleli być w trumnie niż wygłaszać przemówienie. Oho, jakie ma pan odczucia odnośnie umieszczenia pana tekstów w arkuszach maturalnych? Przeżywam wtedy niezwykłe poczucie satysfakcji. Bo to, że się sprawia komuś kłopot, a niewątpliwie pytania na takich arkuszach mają sprawić kłopot, po to one są. Jest jedną z radości pedagoga. Ja też mam kilka karteczek tym samym pismem. Czy to pan redaktor tutaj przed tym... to powrzucał jakieś fałszywe? Nie? nie... Jakoś pachnie podstępem... A tam są takie kartki od razu z
odpowiedziami czy nie? Podstępne... Jaki jest stosunek Pana Profesora do słów, które tutaj zostały określone przez piscę, jako nowotwory językowe słowa typu szerowanie od angielskiego share - dzielić się szerowanie wiadomości w Internecie, czy to rzeczywiście nowotwory? Słowo nowotwór, choć ma pochodzenie całkiem przyzwoite coś nowo utworzonego, ma w języku polskim znaczenie dość ponure i myślę, że jeżeli ktoś mówi o nowotworach, to od razu językowych to od razu pokazuje swój stosunek. Słowa, które się pojawiają nowe na ogół pojawiają się dlatego, że były komuś potrzebne. Mamy takie dwie tendencje, jedna to jest... Nawet miałem okazję z Panem Doktorem o
tym dzisiaj rozmawiać. Jedna tendencja to rozwijanie i robienie z jednego słowa dwóch. Zamiast, że się ktoś włamał, możemy powiedzieć, że dokonał włamania. Zamiast skoczył, to oddał skok, ale są też odwrotne zachowania, mianowicie jeżeli ktoś komuś daje kwiaty, można powiedzieć, że kwiatuje. Albo jeżeli jedzie rowerem, to roweruje. Młodzież czasem ma tendencję do ściągania i do tworzenia nowych czasowników. Te nowe czasowniki czasami pochodzą od obcych słów. Czasem to jest zabawa. Najczęściej... No myśmy się w to bawili. Ja mieszkałem jakiś czas za granicą. Takie mieszanie języków było, było w modzie i miało charakter zabawowy w znacznym stopniu. Nie
wiem do jakiego stopnia i teraz te słowa są okazjonalizmami, czyli takimi raz czy kilka razy użytymi, ale nie mającymi pretensji do słownika słowami, czy też to są propozycje językowe. Jako propozycje mało mi się podobają. Zwłaszcza takie hybrydy, czyli mieszanie jednego języka z drugim. Hybrydy, takich hybryd mamy sporo i czasem one się przyjmują. Telewizja jest takim hybrydem, bo początek jest grecki, a koniec i łaciński, a nie, a chyba końcówka to w ogóle polska jest i wymowa, a więc słowo z kilku języków wzięte jednocześnie. No ale, jeżeli możemy oddać to polskim słowem – dzielenie się, to nie
wydaje mi się nawet jeżeli by to dzielenie się w ten sposób zyskiwało raczej nowe znaczenie, czy nowy odcień znaczeniowy, to nie wydaje mi się to potrzebne. Ale w wielu przypadkach, no jakoś wydaje mi się to naturalne, że ktoś lajkuje, a ktoś inny hejtuje, no bo jak to powiedzieć inaczej, prawda? I dlatego niektóre z nich uważam, że jeżeli już mamy hejty i lajki, no to hejtowanie i lajkowanie, przecież nie będziemy nazywali dokonywaniem lajku, prawda? Albo dzieleniem się hejtem. - Zwłaszcza, że hejt jest czymś innym niż nienawiść. - Zdecydowanie, hejt ma w sobie bardzo dużo dręczenia. Nienawiść
może być głęboko w duszy ukryta i wcale nie znajdować wyrazu. Ja mogę kogoś nienawidzić i nikt się o tym nie dowie. Tymczasem hejt jest właśnie czymś, o czym się ludzie mają dowiedzieć. Wcale nie wiadomo, czy przeżywam autentyczną nienawiść. Mam wrażenie, że nie, że hejt jest takim dokuczaniem w skrajnych przypadkach dręczeniem, albo w mało skrajnych, takich łagodniejszych, drażnienieniem. Mamy dokuczanie, drażnienie, dręczenie, mamy też droczenie się, które jest najsympatyczniejsze, ale w hejcie bym tego nie dostrzegał. - Ja to mam chyba pytanie tak je interpretuje chyba, chodzi o podręczenie Pana Profesora. - Podręczenie, to podręczniki do tego służą.
Podręcznikowy przykład, czy bardziej preferuje Pan Profesor wieś, czy miasto? To chyba... - Jestem ze wsi, co często podkreślam i to wsi odległej od tych rejonów z Mazowieckiej, północnej... z północnego Mazowsza. Ale najbardziej lubię małe miasteczka. Mam nadzieję, że to będzie dopuszczalny kompromis. - Tu mamy dużo takich różnych, podstępnych pytań. - Małe miasteczko, w którym zresztą mieszkam teraz - Milanówek jest małym miastem podwarszawskim. Wydaje mi się wygodne i jednocześnie swojskie. Nie lubię hałasu. W takich miasteczkach jeszcze nie ma tego natężenia hałasu. Wieś lubiłem kiedyś, a teraz rzadko tam bywam. - Dalej... co my tu mamy? Czy
o trzeciej w nocy powinniśmy mówić dzień dobry czy dobry wieczór? - No zależy czy kładziemy się spać czy wstajemy oczywiście. Dla mnie to jest, to jest już ranek. Ja zwykłem chodzić spać koło 22:00, więc godzina 6:00 to już haa... 5:00 to już jest zdecydowane rano 4:00 no w zasadzie już też, a 3:00 no na pewno nie jest to środek nocy. - Dużo mamy pytań technicznych, nie będziemy może we wszystkie zaimki i partykuły wnikać tak... - No w niektóre warto by. - szczegółowo Skąd się wzięło słowo super i kiedy możemy go używać? - Dobra partykuła taka...
To jest superpytanie, - super pytanie - pytanie super - Prosimy o super odpowiedź. - Superpytanie to jest... tworzy jedno słowo, bo to jest przedrostek ale ten przedrostek może być potem i to pytanie jest super i wtedy ten super staje się przymiotnikiem. To może być bardzo dobry przysłówek, albo nawet rzeczownik, prawda? - I wykrzyknik. - Ach wykrzyknik oczywiście i ta wielofunkcyjność podoba mi się. Można powiedzieć, że ona jest super, ta wielofunkcyjność. Super jeszcze mnie tak nie drażni, gorzej jest z hiper i mega, a jeżeli spostrzegam mega hiper super, a czasem bywają i takie właśnie ciągi, to
wtedy już podejrzewam, że to raczej jest takie sobie. - Ale to się świetnie stopniuje, jeśli można się wtrącić, bo mamy mega potem mamy giga, możemy iść tera, peta, eksa i po prostu... - Nie no, dalej tak chyba nie zajdziemy. - inflacji ... zjawiska - Tak daleko chyba nie zajdziemy. Super jest dosyć stare. Jeszcze był czas, że super miało połączenia z czymś nawet niedobrym. Pamiętam superaty, prawda? które to my możemy pamiętać, ale większość już pewnie nie i to było coś niedobrego akurat. Ale generalnie super jest jednym z takich określeń... hmmm pozytywnych. My mamy deficyt słów, które
wyrażały by coś bardzo mocno i dlatego szukamy w różnych stronach. Na przykład bierzemy takie słowo strasznie, które z jednej strony powinno strach budzić, ale ubywa do intensyfikacji używanej. Coś mi się strasznie podoba, chyba nawet częściej niż coś, co mi się strasznie nie podoba. Także strasznie zyskuje inne znaczenie, znaczenie mocy. No i super jest dobrym tutaj wyjściem. To jest takie... szukamy takich słów neutralnych i słów mocnych. Słowem neutralnym, które pokazuje akceptację jest słowo fajny. Na przykład. Które jest od stuleci w polszczyźnie. Już Mickiewicz go używał, ale ciągle nie może być uznane za w pełni... pełnoprawne słowo.
To super już chyba zostało, ale ono minie. - Właśnie miałem zapytać, bo Pan Profesor ucieka od wartościowania. Wiemy jak działają słowa super, ale chyba pytanie brzmiało, czy to jest dobry kierunek, że stosujemy przypuśćmy słowo strasznie jako tego typu dodatek... - Nie wiem czy to jest dobre postawienie sprawy, to Pańskie postawienie sprawy. - Czy można w ogóle wartościować uzus. - To tak, to jest nie dobre postawienie sprawy. - Nie powinnismy się nad tym zastanawiać czy to dobrze? - Raczej powinniśmy się zastanawiać nad tym, skąd się to bierze. Dlaczego tak jest. Mało tego, kiedy usłyszę jakąś formę,
powiedziałbym niestandardową z ust mojego rozmówcy, to najpierw zastanawiam się, dlaczego on tak powiedział, może była jakaś racja po temu i wtedy skłonny jestem usprawiedliwić nawet to co daleko odbiega od normy. - No ale kiedy jeśli już ten proces usprawiedliwienia przejdzie? No to dojdzie się do wniosku, że albo było tak, albo nie było usprawiedliwione. - Mnie nie przechodzi jakoś. U mnie nie przechodzi. - Nie, nie, nie? - Jeszcze nie - Tutaj w pytaniach się... Znaczy, ludzie pytają... - Ludzie którzy się interesują językiem. Może inaczej. Stawiają pytania ludzie, którzy interesują się językiem. Ci, którzy się interesują bardzo
często chcą potwierdzenia własnych racji, chcą się oburzyć na coś i mówią, ach, dzisiaj jak się źle mówi. Tymczasem, no nie jestem skłonny basować im i myślę sobie, no ciekawe, dlaczego? - No ale padło pytanie na przykład, czy moda na szybkie przechodzenie na "Ty" jest słuszna, niesłuszna, dobra, zła. - Co ty powiesz? - No? Gdybyś odpowiedział na to pytanie od razu, to byśmy się nie musieli zastanawiać. - No właśnie, no właśnie. W moim pokoleniu przechodziło się wolniej, a to zostaje jako pewien zwyczaj. Nawet kiedy byłem na studiach, to studenci do siebie, nie znajomi zwracali się per
pan, pani, no zależy od płci oczywiście. Było różnie, ale... a dzisiaj nie wyobrażam sobie. Mało tego, jak słyszę rozmowę człowieka, którego się określa jako DJ, to jest skrót od D J. Ja mówię dj'a na to, bo to precyzyjniejsze. Ja używam polskich liter. Więc Dj'a rozmawia z jakimś radiosłuchaczem. Pyta ile ma lat, no 86 i co u ciebie słychać pyta. No jeżeli to jest jego ... normalne, ale - Z jego strony niewiele - ale tak, niewiele słychać, chyba no ale... To mnie akurat razi, ale mogę powiedzieć tylko o tym, że mnie to razi, ale nie że
to jest złe. Panie Profesorze, ktoś... To jest to pytanie. - Chciałem zauważyć, że pytanie... Do tego zmierzałem. - Bez wcześniejszego porozumienia Czy Pana Profesora to razi? - Czy Pana Profesora to razi? - Dodam do tego słowo Pana i Profesora jest napisane wielkimi literami. I to, mi się podoba. - aha - Panie Profesorze, a co by Pan powiedział na takie zdanie: Idę na Bralczyka. - Nooo, gdyby ktoś powiedział, nie idę na Bralczyka, to by mi się nie podobało. - To pytanie jest chyba znane, ale jego uszczegółowienie mnie powala na kolana. Czy zdaniem pana profesora polszczyzna ubożeje?
- Nie - Pytanie, moment, moment, jeszcze - Dobrze - Całe pytanie Czy wymierają polskie litery? - Aha no tak, to już jest i rozszerzenie tego pytania w inną trochę stronę. Polszczyzna jak i żaden język nie może ubożeć w tym sensie, że ma coraz mniej słów. Jeżeli za polszczyznę uważamy system językowy, to ciągle porównuje język do urządzenia z wejściem w jedną stronę i bez wyjścia. Nowe słowa powstają stare jeżeli zostały zanotowane, nie giną. One są i będą mogły być użyte. Odnawiają się archaizmy, możemy je znaleźć w tekstach. Polszczyzna ma coraz więcej słów, ale jeśli chodzi o
litery, no cóż. Polszczyzna najpierw miała w ogóle mniej liter jeszcze, bo i F nie było polskie i wiele innych, które... Już nie mówię o tych, które dzisiaj w polskich tekstach się znajdują jak Q, jak X. No X to... skomplikowane były sprawy, i V, ale także i przychodzą do nas litery. A czy wychodzą? No niestety w piśmie w zapisie pojawiają się no takie teksty, które nie zawierają przecinków, ogonków. Jestem za tym, żeby te ogonki stawiać. Bardzo bym chciał, żeby one były. W momencie, kiedy zobaczymy, że będą... w Internecie może już są nawet, utwory klasyki polskiej literatury,
które będą zapisywane bez tych znaków. Jeszcze początek Pana Tadeusza jakoś by się obronił. Litwo ojczyzno moja, ty jestes jak zdrowie, ile cie trzeba cenic ten tylko sie dowie kto cie stracil. To jeszcze nie tak źle wcale. - Wydaje mi się, że Stanisław Barańczak napisał wersję inwokacji bez ogonków i ... Ale to wt... Ale szukając takich zastępników słów, - zapisał chyba - które nie mają tego rodzaju znaków. - tak zrobił - tak, tak, tak tak to było - Pytanie techniczne. Na ile jeszcze Panie Rektorze mamy czas? - To jest pytanie do Pana Rektora? - Tak je
zaadresowałem. - aha No właśnie... - 5 minut, czyli jedno solidne pytanie 15 - Nie, nie 5 - Dużo jest pytań o... - bardzo szybkie odpowiedzi. Jeżeli ktoś zapyta... Zadam pytanie, ostrzegam będę lapidarny. Jeżeli się zaczyną na "czy" będą mówił "tak" albo "nie". To poszukamy jakichś pytań otwartych. Co sądzi Pan Profesor o dzisiejszym języku mediów? I jeszcze podbiję, bo mamy związane pytania - mediów i polityki. - Nie powiem. Rozumiem, że dałoby się jednym słowem, ale tego słowa nie będziemy upubliczniać. - Powiedziałem dwoma rzeczywiście, bo tego się nie łączy, jeszcze nie... - Dużo jest pytań które się...
- No, no one najciekawsze. Niech mi Pan pokaże jedno. - Ale to to już się pojawiło. - aaaa - Jak się prawidłowo zachowywać podczas, podczas rozmowy? Czyli w czasie rozmowy. - Czyli w czasie rozmowy. - Jaką rolę... - Poprawnie jak się zachowywać? No słuchać, słuchać proszę państwa, słuchać. Sam jestem niestety często sam popełniam ten grzech, że słucham jeszcze nie udzielonych własnych odpowiedzi. Zamiast słuchać pytań naprawdę. - Ale pytanie w zasadzie nie językowe i podobne się pojawiło na spotkaniu z Profesorem Vetulanim, to będziemy mieli już dwa źródła do tego samego zagadnienia. Jaka jest Pana recepta na
sukces? - Nawet gdybym ją miał, to bym jej nie udzielał. - Profesor Vetulani podzieł się z nami, - proszę? - nadmienię, że Profesor Vetulani był tak uprzejmy i podzielił się. - podzielił się? - tak No cóż, jestem bardziej egoistyczny. Wiąże wielkość swojego sukcesu z ograniczeniami sukcesów innych. - Czyli nieszczęście innych, można by tak krótko powiedzieć. - Ale osobno nie i osobno szczęście - Nieszczęście innych - Nie - Nie sukces innych - to jest zupełnie coś innego Nieszczęście innych jednak mnie nie raduje, pisane łącznie. - Co zrobić, jeżeli się gestykuluje za dużo. - A skąd my
to wiemy? - Wazony spadają na przykład. - Aaaa, nic piękniejszego. To jest dopiero spontaniczne zachowanie. - No to mam pytanie poprawnościowe. Ja już przypuszczam jaka będzie odpowiedź. Jaka forma jest poprawna? Na pole czy na dwór? Juz rozmawiają... ? - No, myślę, że na polu jest poprawniejszą formą na pole, a na dworze na dwór. - No to na koniec dwa pytania internetowo-okoliczne. Po pierwsze. Co z rozpoczynaniem maili od "Witam"? - No cóż, ja w odróżnieniu od niektórych czytam dalej te maile, co nie znaczy, że odpowiadam, bo zdarza mi się nie odpowiadać niestety na maile. Dla mnie
"Witam", jest jednak formą rozmowy, a nie pisma. Co prawda dla niektórych internetowe listy są rodzajem rozmowy właśnie, a nie korespondencją. Ja jednak widzę w tym korespondencję i dlatego wolałbym "Szanowny Panie Profesorze". - Proszę zapamiętać przy pisaniu do szanownego Pana Profesora. - albo szanowny i drogi Panie Profesorze poprawniejsze - wielce umiłowany - Oooo, może być, może być - Wielce umiłowany szanowny I pytanie o emotikony na koniec. Jest... - Lubię, ale nie stosuję. - ...sposobów, ale... - Lubię, lubię ale nie stosuję. Od czasu, kiedy dowiedziałem się, że są osobne klawiatury, takie z emotikonami i możemy wybierać, nie
pamiętam, ile ich jest, ale kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset. - Emotikonów? - Tak, tak. - Emotikon? - Proszę? A to nie mówią ta emotikonka z ikonką to kojarzą. Emotikona, więc emotikonek. Emotikon. Ale forma męska jest też stosowana. - Ten emotikon? - Ten. - I wtedy tych emotikonów - Wtedy tak. - Ale jednak jest to emotikona. - No, wie pan co... No wie pan co, a co ja mówię od pewnego czasu? To można i tak i tak. „Czyli jednak naprawdę jest tak.” Nie ma naprawdę. Naprawdę jest tak jak ludzie tego używają. - ale no. Aha, no
tak. Chyba... - Panie, Profesorze wysyłamy mail'a czy mail? - A to jest bardzo ciekawe pytanie... - Wyślij mi SMS'a czy SMS? - bo my skłonni jesteśmy do ożywiania. Nikt nie powiedział wyślę Ci lista, prawda? Tylko list, a wysyłamy maila? - Czyli jest jakoś... - Dlatego często, że my tak trochę jak o czymś żywym myślimy. A, no, ja wysyłam mail ciągle jeszcze i SMS, - I ja też. - nie SMS'a. A wiesz, nie wysyłam maila. - Rozpoczynającego się od „Witam”. I na koniec jeszcze długopis. Nie wiem czy to jest w prezencie, ale przypuszczam, że to od
wielbicieli, więc przekazuje. - Dziękuję bardzo, bardzo dziękuję. A może to jest jakieś ukryte pytanie? - Albo jakiś... Ja to bym saperom jeszcze przed... - Zapraszam Państwa, za chwilę do foyer, tam pan profesor będzie podpisywał książki. Dziękuję serdecznie Panu Profesorowi, dziękuję Państwu i do zobaczenia. - Dziękuję bardzo. Dziękuję bardzo. Dziękuję bardzo.