[gwar] [oklaski] Dobrze. Siemanko, Zielona Góra. "Łu!
" Tak jest. Trzy osoby. Reszta: "No i chuj.
Tu trzeba mieszkać i". . .
Dobra. "Nie wiesz, jak to jest". Zielona Góra.
[wiwaty] Masz fajne buty. Białe, wielkie buty. Takie do boksu trochę.
Jak masz na imię? Sławomir. Wow.
Od razu cię zauważyłem, jak tylko wszedłem. Sławomir, kurwa. Pierwszy rząd.
Wielkie białe buty. Do kolan, kurwa. Kozaki.
Kwiecień-plecień. Chuj wie. [śmiechy :))] Co, co masz?
Co ty masz tam? Co to są za kolce? Co ty masz na podeszwie kolce?
Co to jest? Możesz je odpiąć dookoła? :) Ty jesteś z przyszłości chyba.
:)) Sławomir. "Mogę odpiąć buty dookoła". "Mogę je odpiąć".
"Mam kozaki na kwiecień-plecień". :)) Nie, no widać, że siedzi. No kurwa, to widać.
Pozycja, ubiór. No widać. Sławomir wygląda, jakby przyjechał zobaczyć komika, którego być może kupi sobie do domu.
:)) Już na Tomku miał tak: "A może tego do ogrodu? Kurwa, zobaczymy". :))) [oklaski !
] [wiwaty] Jesteś kimś ważnym, Tomek. Masz taką aurę. Ty jesteś radnym w Zielonej?
Nie? A jesteś w ogóle z Zielonej? Słucham?
Dobrze, jaką funkcję masz w Zielonej? Kim jesteś? Nie masz żadnej funkcji?
Okej. Robisz coś, Sławek? Bo "Sławek" jest zdrobnieniem od "Sławomir".
Czy trzeba do ciebie mówić Sławomir? Może być Sławek? Okej.
"Bo rozepnę buta". Nie, dobrze. To czym się zajmujesz, Sławek?
Sportem. Czy te buty mają coś wspólnego z twoim sportem? Czy jest sport, w którym w pewnym momencie trzeba odpiąć buty dookoła?
Taki pojebany triatlon, kurwa. "Teraz włazicie na to drzewo". "Aha, dobra, muszę mieć palce".
Jakim sportem? Bo jesteś wysoki, nie? Dobrze.
Metr dziewięćdziesiąt? Metr dziewięćdziesiąt. Widzisz, ja wiem nawet jak siedzisz, ile masz.
Sport związany ze wzrostem, tak? Nie jesteś dżokejem? Nie.
To co robisz? Akrobatykę sportową? Kurwa.
. . :)) Zaskoczyłeś mnie.
No byłem przekonany, że kosz. Akrobatyka sportowa. Przed państwem Sławomir.
I co jest twoim konikiem? Skok przez kozła? :) Ty nie musisz skakać, nie?
Po prostu robisz: "Dzięki, następny". "Dajcie mi coś trudniejszego". Co to są?
To niedokładnie. Gimnastyka sportowa? A, ty robisz akrobatykę sportową.
Przepraszam, przepraszam. Co na przykład? Z szarfą to jest gimnastyka czy akrobatyka?
Artystyczna. A ty sportową. Czyli zamiast szarfy masz łańcuch.
Kurwa. [naśladuje świst łańcucha] I na buta. Wrrum!
:)) :) Sławek akrobata. No dobra, a jakieś ćwiczenie takie? Znamy je w ogóle?
Jest na olimpiadzie? Trampolina jest na olimpiadzie. I każdy może sam pójść i poskakać.
Przepraszam cię, Sławek. Ciebie to pewnie nie bawi. Ty uprawiasz sport i wszyscy bekę robimy.
Ja po prostu. . .
Ty jesteś trenerem? Dobra. I trenujesz m.
in. ludzi, jak skakać na trampolinie. Byłeś w Jump City?
Wiesz, co to jest Jump City? Jak oceniasz Jump City? Czy to jest.
. . Trenujecie tam czy gdzie indziej?
Gdzie indziej? Okej. Co?
Co? [niewyraźne głosy z widowni] - Nie słyszę. Głośniej.
- Skokoloco! Spoko. .
. Skokoloco? Kojarzysz Skokoloco?
Bo ja nie kojarzę. To jest coś w Zielonej Górze? Co to jest Skokoloco?
To jest takie z trampolinami? Park trampolin. Okej.
Ale ty nie masz parku trampolin. Ty masz osobną halę, na którą. .
. No dobrze. I coś jeszcze oprócz trampolin jest?
Ścieżka akrobatyczna i plansze akrobatyczne. Ale to nie jest tam, że. .
. :) I Sławek - źle. [oklaski !
] Źle. Słucham? Tylko skaczą salta.
To jest gra w klasy, tylko musisz saltem zaliczyć. Brzmi fair. No okej, Sławek.
To bardzo mi miło. Sami fajni ludzie przyszli czy są jakieś zjeby? Każdy komik chce wierzyć, że wśród jego fanów nie ma zjebów.
Każdy komik wśród fanów ma zjebów. Jedni mają więcej, inni mniej. Ja sobie wyliczyłem, że u mnie jest około 3% zjebów, co by oznaczało, że na tej sali wśród was jest około 6 zjebów.
Raczej nie pierwsze rzędy. Raczej gdzieś z tyłu. Skitrani w ciemnościach.
"Ooo, Ruciński! " "Jodłuj! " Ja wiem, jakich mam fanów.
3% to zjeby. Reszta to są specyficzni ludzie. Idę ulicą, mija mnie para, chłopak mówi: "Zobacz, Ruciński".
"No to dawaj, ci z nim zdjęcie zrobię". "Nie, weź! " :)) Ja czasem nawet braw nie dostaję na wejście.
I po co te konwenanse? Wiadomo, na kogo przyszliście. Kto był na bilecie.
Wam się nie chce bić brawo, mi też to jest niepotrzebne. Jak nie chcecie, to się nie śmiejcie, ja wiem, że was bawię. Jak jest po żarcie cisza, ja wiem, że się śmiejecie w środku.
Czysta relacja między nami. Łączy nas poczucie humoru. Tylko tyle i aż tyle.
Dopóki będę was bawił, dopóty będziecie wracać na kolejne występy. Czysta, prosta relacja. Czysta sytuacja.
Wy wydaliście na mnie swoje pieniądze. Na chuj mi wasze brawa, jak ja mam wasze pieniądze. :)) Zapłacone, będzie rozbawione.
Czysta sytuacja. Ja mam z wami podobnie jak z matką. "Smacznego, mamo".
"Jedz, nie pierdol". Ale wiemy, że się kochamy. Wiemy to po prostu.
Poczucie humoru jest bardzo ważne. Jest największym cementem w każdej relacji. Jest największym cementem każdej relacji.
Poczucie humoru. Jak jest różne, jest ciężej, nieswojo, jest trudniej w relacji. Szczególnie w parze.
Para jest najbardziej, wiecie, głęboką, bliską relacją. Kamil, przyjechałeś z dziewczyną, z żoną? Z dziewczyną?
Cześć. Narzeczoną. No dobrze.
Fajnie, że się poprawiłeś. :) Byś miał tutaj taki odcisk z pierścionka. A jak masz na imię, narzeczono?
Monika? Dobrze. Monika i Kamil.
Macie wspólne poczucie humoru? "Mhm". :) Okej.
Bardzo fajnie. No to się cieszę. Chociaż druga część mnie żałuje, bo szukam pary, która się przeze mnie rozejdzie.
Jest to jakiś wyczyn, że para się przez ciebie rozeszła. Przez rozmowę, nie że tam puknąłem Monikę i Kamil: "Ej! Monika, no co to to nie!
Co to to nie! To już jest trzeci stand-uper, kurwa. O co ci chodzi?
Obiecywałaś. Lotek był ostatni. Obiecywałaś!
" Czasem ciężko się gra dla moich fanów, bo są wymagający w większości. Ja to lubię. Ale jeszcze ciężej nie gra się dla was w ogóle.
I to mi pokazała pandemia. Przez bity rok nie zagrałem ani jednego występu. To mi mocno pokazało i uświadomiło, jak bardzo ja kocham to robić, jak bardzo tego potrzebuję.
I najgorsze były pierwsze dwa miesiące, ten pierwszy lockdown. Ten słynny, taki ten pra-lockdown. Kiedyś, kiedyś.
Takie lockdownycho, takie kurwa, wiesz. Jedyny legitny, taki jebitny lockdown. Kiedyś były lockdowny.
Już nie będzie takich lockdownów. To był taki lockdown, że nic nie mogłeś zrobić. Wychodziłeś na balkon.
"Wracaj do domu! " "Dobra". Ja nie wiedziałem, co ja mam ze sobą zrobić.
Jestem zamknięty w czterech ścianach. Mówię: coś muszę zacząć robić. Zacząłem kuriera zaczepiać.
"Paczka dla pana". "Jak masz na imię? " :) "Kuba".
"Skąd jesteś? " "Z DHL-u, no". :)) "Dobrze ruchasz?
" "Ja naprawdę już muszę iść". Po dwóch miesiącach przerwy, bycia w domu, poszedłem pierwszy raz do Żabki po masło. Bo nam się skończyło.
I tak długo smarowaliśmy. Więc wchodzę do tej Żabki i zobaczyłem więcej osób naraz niż łącznie przez ostatnie dwa miesiące. I mi odjebało.
"Siema, Żabka! :)) Jak się kupuje? !
Jesteście parą? ! :)) Co masz w koszyku?
Pokazuj, co masz. Uuu, magnumy. Ktoś tu sra pieniędzmi.
Dobrze". Ludzie przerażeni. Chowali się za regałami.
"O Boże, jaki świr. O Boże, jaki świr". "A kto się chowa za regałem?
! Co tam sięgasz? " "Proszę, niech pan mnie zostawi".
"Wiedziałaś, na co przychodzisz". :) Pandemia mi też pokazała śmieszną rzecz. Że jak kiedyś przed pandemią eksperci mogli sobie siedzieć elegancko w studiu telewizyjnym, tak w pandemii nie mogli, bo był dystans społeczny i musieli się z nimi łączyć na Skype'ach w ich domach.
I każdy ekspert, z którym się telewizja łączyła w jego domu, miał w tle książki. Tak jest. Regał z książkami.
Albo kominek! Ale gdzieś tam zawsze były książki. Na kominku.
Każdy ekspert. Każdy, kurwa. Każdy miał regał z książkami.
Każdy jeden, kurwa. Niektórzy mieli ten sam regał. Pojebane.
I ja sobie pomyślałem: Boże, ja mam w domu dwie książki. Jak oni do mnie zadzwonią, ja jestem w dupie. :)) Weź zrób tło.
. . z dwóch książek.
To jest bardzo wąski kadr. Są dwie książki i moje oko. No tak, wiadomo.
Mam więcej książek, ale to są książki mojej córki. Nie wyglądałbym wiarygodnie na tle takiego regału. "Co pan myśli o szczepionkach?
" "Nie wiemy, co tam jest". A za mną "Kicia Kocia u lekarza". :) "Turlututu".
Po dwóch latach przerwy przez pandemię dopiero mogłem pojechać za granicę. Bardzo się cieszyłem. Poleciałem do Dublina w październiku, 1,5 roku temu.
Byłem bardzo zajarany. Zagram dla Polonii po takiej przerwie. Wypiję guinnessa prawdziwego w dublińskim pubie.
Ja uwielbiam piwka brytyjskie, puby, ten klimat. Jestem fanem, więc nie mogłem się doczekać. Jeszcze sobie wymyśliliśmy, że przylecimy dzień wcześniej przed graniami, żeby się zdążyć zaaklimatyzować.
Pierwsze co, z samolotu do busa, z busa do pierwszego lepszego pubu w Dublinie. Podchodzimy do tego pubu i on jest co? Zamknięty jest.
21. 00, październik, półtora roku temu. Ja mam łzy w oczach.
[pojękuje] Otwierają się drzwi, wychyla się kobieta. [mówi, naśladując akcent irlandzki] :)) "Is. .
. this. .
. open? " [mówi niewyraźnie, naśladując akcent irlandzki] :)) Myślę: to nie jest angielski z mojej szkoły!
:)) Oszukiwali mnie. Myślę: zaraz nie wypiję guinnessa. Co tu się dzieje?
Mówię: Kacper, wymyśl coś. Jesteś mądrym chłopakiem. Wymyślisz coś i wypijesz tego guinnessa.
No i wymyśliłem. Wymyśliłem, że będę jej odpowiadał fragmentami jej wypowiedzi. "You wanna go sofo-koyo, giddish"?
"Giddish". "Yea, yougoyo, canyo, lo-yo". "Lo-yo".
:) "So give me do-wha". "Dała, dała, hehe". Ona już widzi, że gada z debilem, więc pokazuje mi na drzwiach kartkę.
"Europejski Certyfikat Szczepień". Mówi: "Certificate European koyo-lololo. Bliblibleble?
". Kurwa, bliblibleble! Trzeba od razu tak było!
Dałem jej certyfikat, wszedłem. Wypiłem guinnessa. Pijąc tego guinnessa, zorientowałem się, jak to wszystko wyglądało z jej perspektywy.
Jesteś sobie babką, pracujesz w pubie. Gościu chce wejść do pubu, otwierasz drzwi. "Cześć, chcesz wejść do pubu?
" :) "Czy. . .
ten. . .
otwarte? " "Tak, tylko musisz mieć Europejski Certyfikat Szczepień. Masz certyfikat szczepień?
" "Szczepień". :) :)) "Masz taki certyfikat? " "Certyfikat?
" "Może mi go pokażesz? " "Pokażesz, pokażesz". Kurwa.
. . Tak że fajnie jest być tutaj z wami w Polsce.
W Zielonej Górze. Coś ciekawego się wydarzyło w ostatnich latach, dwóch? W Zielonej Górze coś budują, remontują?
Otworzyli, zamknęli? Zburzyli? Hm?
- [głos z widowni] - Słucham? Zjebali? Co zjebali?
- Co rozjebali? - Wiadukt na Zjednoczenia. Wiadukt na Zjednoczenia.
WIDZ: Ale obwodnicę dodali. A widzisz, czyli tu zabiorą, tam dadzą. :)) Czyli budowali obwodnicę i mają: kurwa, brakuje nam wiaduktu.
:)) I co się stało? Rozjebali ten wiadukt i co? Tam nie ma przejazdu?
Czy jest inny przejazd? Korki są, zwężenie jest. A naprawią, że będzie już bez korków?
Za pięć lat. Jest z nami dyrektor budowy. :) "Tak, tak, za pięć lat".
I trzyma tak. "Tak, no, mówię wam, poważnie". Coś jeszcze spektakularnego?
Nic się nie wydarzyło w Zielonej Górze? Zamknęli knajpy? Które?
Przez pandemię? Kurwa. :)) I się już nie otworzyły?
Że co? Nie ma gdzie pić? Ja.
. . :)) Próbowałeś w domu?
:)) [oklaski ! ] Przykre, że zamknęli knajpy. Ale Kawonu nie zamknęli.
No. No to tu możesz pić. I pijesz?
No. Po co więcej knajp w Zielonej? Jest miejsce i się przychodzi.
Każą spacerować? Gdzie? Co?
Dla zdrowotności. Ale ja pytam: gdzie? Po całym rynku ci każą spacerować?
:)) [niewyraźny głos z widowni] Czyli taki spacer z piciem, tak? Po prostu. Okej.
Ale mówisz, że knajpy pozamykali i nie ma gdzie pić. WIDZ: No właśnie. :)) No ale przed chwilą powiedziałeś, że trzeba spacerować.
Tu knajpa, tu knajpa. Czy o co ci chodzi? Bardziej nachodzić?
Że są rzadziej knajpy. Mhm. I to ci już nie pasuje, że trzeba chodzić.
Jebać te biznesy, tych ludzi, biznesmenów. [śmieje się] Ludziom się przytrafiła tragedia, a ten: "Ile ja kroków będę musiał teraz robić! ".
I takim tonem mówi: knajpy pozamykali. Myślałem, że było mu przykro za tych ludzi, którzy stracili pracę, biznes życia. Oj kurwa, dobra.
:) Dobrze. Ludzie mi zadają pytanie częste, że dlaczego się tak mało otwieram na scenie, za mało prywaty, więc pomyślałem sobie, że powiem wam kilka rzeczy o sobie. - Numer buta?
46. - [okrzyki uznania] I mam tak rozpinany, kurwa, że nie wiesz, w którą stronę. [oklaski, wiwaty] Mówię wam.
Kurwa, jednym ruchem. Sandały, kalosze, kozaki. Mówię wam, no.
Buty na Chorwację, kurwa, do kamieni. I Sławek: "Kłamie, kurwa, nie ma takich butów. Już bym dawno je miał.
:) Mam najbardziej rozpinane buty na świecie, kurwa, rozumiesz? " I kątem oka patrzę, już do końca występu Sławek w telefonie. "Nie ma, no ni chuja, nie ma przecież".
Pierwsza rzecz o mnie, w sumie druga, po numerze buta. Jak ziewam. .
. to przez ułamek sekundy słyszę o wiele lepiej. Macie tak?
Ja byłem przekonany, że wszyscy tak mają. Okazuje się, jak zacząłem jeździć z tym programem, że nie wszyscy. Czymś się różnimy.
To ja powiem tylko, że to jest takie uczucie, że ziewasz i przez mikroułamek sekundy słyszysz jakby cały świat: "Aaa! " Koniec. I ja lubię o sobie myśleć, że w tym mikroułamku sekundy staję się superbohaterem z jakąś supermocą.
Tak na chwilę. Raz nawet ziewałem, usłyszałem "pomocy". :) A jestem sam w lesie.
Na jaką odległość ja to słyszę? Ale patrzę - wiewiórka. Czy ja gadam ze zwierzętami?
Więc próbowałem ziewnąć na siłę, żeby się dowiedzieć, co się dzieje dalej z tą postacią. Ale nie ziewniesz na siłę. Nie da się ziewnąć, nie ziewniesz.
Pierdniesz na siłę, ale nie ziewniesz na siłę. Tylko że jak pierdzę, słyszę tak samo. To jest żadna moc!
:) Kolejna rzecz o mnie. Zaczęły mnie podniecać dwunastolatki. :) Chyba nie uwierzyliście.
Ktoś uwierzył? Jeden z tych zjebów z tyłu. "Co?
Dzwonię na policję! " "Halo? " I nie przestaje walić konia.
"Halo? :) Mamy tu niezłego zjeba". Ale to by było, co, gdybym jeździł po całej Polsce i mówił o tym.
Podniecają mnie dzieci. Dzięki, Suwałki. Tyle ode mnie.
Gdyby mnie podniecały dzieci. Ale nie podniecają mnie. Mówiłbym to samo, gdyby mnie podniecały.
Ale nie podniecają. Mam nadzieję, że mamy to jasno wyjaśnione, tak? Nie podniecają mnie dzieci.
Mamy to wyjaśnione. Raz na zawsze wyjaśnione. No.
Mam córkę. Nie wierzysz? No, no.
WIDZ: Ile ma lat? - Siedem. Dobra, wyluzował.
"Dobra, luz". "Jak siedem, to luz". Jakie, kurwa, komando.
Kiedyś będzie miała dwanaście, ale teraz jesteś wyluzowany. Więc ma siedem lat. Jak ja zareaguję, jak przyprowadzi pierwszego chłopaka do domu?
Będę zaskoczony, bo moja córka to jest takie 3/10. :)) Żartuję, żartuję. Dziesięć na dziesięć.
Taka dupka, że łuu! Oczywiście. :) Nie podniecają mnie dzieci.
Mamy to wyjaśnione. Mamy to wyjaśnione. Kolejna rzecz o mnie, ale już naprawdę intymna, prywatna, prawdziwa.
Jakiś czas temu zrobiłem sobie zęby. No nie "brawo", nie sam, kurwa, nie umiem takich rzeczy. Pobiłem kubki no i jest, kurwa, zobacz.
Nie. Musiałem sobie zrobić zęby, bo zjadam swoje zęby. Jest duże ryzyko, że za 10, 15 lat zaczną mi wypadać zęby.
Tak mi powiedział stomatolog. Po co miałby kłamać? :)) Więc na początku musiałem nosić deprogramator żuchwy.
To, co wy miałem. Jasne. Nie ma problemu.
Deprogramator żuchwy wchodzi - raz. Nie ma problemu, panie stomatologu, będę nosił deprogramator żuchwy. Pan mi tylko powie, w jakiej grze go zdobyć, i ja to robię.
:) Deprogramator żuchwy wkładają ci w japę na dwa tygodnie, co ma za zadanie zdeprogramować mięśnie twojej żuchwy do ich stanu naturalnego ułożenia. Ja się bałem, że okaże się, że moja żuchwa naturalnie jest ułożona tak. "Chyba już".
No i super. I do tego zęby. Aha, fajnie.
Fajnie. Na szczęście jest wszystko git. A potem pomyślałem: jeżeli możesz zdeprogramować żuchwę, to czy możesz sobie zdeprogramować wszystko w ciele?
I nie wiem, czy wszystko, ale już śpieszę donieść, że jest coś takiego jak deprogramator kutasa. I nie ma hasła reklamowego. Marnotrawstwo komedii.
Ja w sekundę wymyśliłem hasło. "Deprogramator kutasa. Wyluzuj chuja, niech się luźno buja".
:))) [oklaski ! ] Tak że mam córkę. :)) Kocham ją, wiadomo.
Chociaż potrafi być upierdliwa. Jak macie dzieci, wiecie, o czym mówię. Dzieci potrafią być bardzo upierdliwe.
Bardzo upierdliwe. Bardzo upierdliwe. Bardzo.
Gadasz sobie z kumplem, jakaś impreza, męskie sprawy. "A gdzie najdalej byłeś z tą cysterną, kurwa? " Tato!
Tato! Tato! Tato!
Tato! Tato! Tato!
Tato! Tato! Tato!
Tato! Tato! Tato!
Tato! Ta! To!
Tato! Tato! Tato!
Tato, tato! Tato, tato, tato, tato, tato! "Co?
" :)) "A ja wiem, jak jest »zielony« po angielsku". "Super". "A ty wiesz?
" "Wiem". "Grey". :) "Green".
"Aha, no tak, green". I odbiega. Bo one zawsze odbiegają.
Zawsze odbiegną. To jest naturalny sposób przemieszczania się dzieci. Zawsze biegną.
Biegają. Jak widzisz dziecko, które idzie, dzwoń po pogotowie. Zastawka, niedotlenienie, zrobi parę kroków i padnie.
Zawsze biegną. Albo skaczą, jak z tobą gadają. Kto tak, kurwa, robi?
"Dzień dobry. Chciałem wynająć auto". :) "Super.
Jakie? " :)) "Nie wiem. Audi Q5?
Ma pan Audi Q5? " "Sprawdzę w komputerze". "Tak, będę miał".
"Super. Cieszę się". Albo śpiewa durne piosenki.
[śpiewa] "Proszek pierdzioszek, proszek pierdzioszek, proszek pierdzioooo-szeeeek! " Albo przy obiedzie biega wkoło stołu. Kęs i wkoło stołu.
Kęs i. . .
Czy ja jestem, kurwa, na oczepinach? Co tu się dzieje? :)) Dowiedziałem się, że do dziecka nie wolno mówić zdrobnieniami.
Że trzeba mówić jak do dorosłego. Myślę: trochę dziwne, ale okej. Więc ostatnio mówię do córki: "Wytarłaś cipę po sikaniu"?
:)) [oklaski] :)) :) Żona miała trochę mniejszy ubaw. Mówi tak: "Jak ty mówisz? Mów: cipkę".
"Przecież się nie zdrabnia. Nie rób ze mnie idioty". Miałem wrażenie, że moja żona robi ze mnie idiotę.
Np. stoi w łazience, patrzy w lustro. Patrzy, patrzy, patrzy.
Patrzy, patrzy. Patrzy na mnie. "Jak wyglądam?
" Tak samo? Ślepniesz, kurwa, co ci jest? :) Mam wrażenie, że nasz związek się starzeje.
Kiedyś wieczorami dużo seksu. Teraz sobie masujemy stopy nawzajem pod kocykiem. Teraz to jest nasze 69.
:) Nie macie pojęcia, jak ciężko jest dojść, kurwa, w tej pozycji. :) Moja żona chce mieć psa, bo to już jest ten etap związku. "Ja chcę mieć psa".
"A ja nie chcę mieć psa". Może dlatego, że nigdy nie miałem psa w domu rodzinnym. W sumie dziecka też nigdy nie miałem.
Raz tata przyprowadził dziecko jakieś z dworu. Mama oburzona. "To dziecko może mieć rodziców, mogą szukać".
No i tata je wypuścił. :) Pobiegło gdzieś przez pole. Bo one zawsze, kurwa, biegną.
:) Dzieci potrafią być upierdliwe, ale dorośli też. Np. na Instagramach, na Facebookach.
Gwiazdy, celebryci, influencerzy. Wszystko jest ważne, co robią. A gdzie byłem, a co zrobiłem, a w jakim hotelu spałem, a na jaki szczyt wlazłem, a co w gównie znalazłem.
Kiedyś gwiazdy narzekały na paparazzi. O, paparazzi! Nie macie godności!
Nie mogę sobie spokojnie wyjść z córką do sklepu! Szmaty! Teraz ta sama gwiazda na swoim Instagramie: "Tutaj z mężem kupiliśmy taką szafkę pod telewizor.
Tutaj segregator na dokumenty. My tutaj trzymamy paszporty, biżuterię. Się fajnie kompatybiluje.
My akurat mamy tu telewizor na niej, Philips. Chwalimy sobie. Philips, 70 cali, piękny obraz, żyleta.
Naprawdę, Philips, warto. Naprawdę, chwalimy sobie. Philips.
Marysia, zostaw. Marysia, nie rusz". W kadr wchodzi Marysia.
W samych gaciach. :) Ma 12 lat. :) Mamy to wyjaśnione, mamy to wyjaśnione.
"Marysia ma rozwolnienie od trzech dni. Nie możemy tego zatrzymać. Ona ma chyba alergię na mleko.
A ja nic od tygodnia. Nawet bobka małego. Nic kompletnie".
Ale to paparazzi nie mają godności. Niektórzy wstydu nie mają. Ale jest drugi biegun wstydu.
Ci, którzy się wstydzą wszystkiego. "A, lepiej tego nie mówić. A, lepiej się schować.
Nie, lepiej to siedzieć cicho. Tak, tak, lepiej siedzieć cichutko". To są te same osoby, które się boją kupić prezerwatywy, żeby nie wyjść na osiedlowego jebakę.
Ja mam radę. Trzeba przesadzić. Trzeba przeskalować sytuację.
Trzeba wejść na pełnej kurwie do Żabki. "Dobry! Poproszę 40 paczek prezerwatyw.
. . I dwa Red Bulle!
:) Macie coś na otarcia? ! " :) [naśladuje dźwięki gitary elektrycznej] Tudim-tam.
Tudim-tam. Tam. Tydym-tydym.
Jestem pierdolnięty. Świat ma mnie za zjeba. Tydym-tydym-tydym.
Lecz mam wiernych fanów. Resztę świata jebać! Tydydydy!
To dla was. [wiwaty, oklaski] Napisałem tę piosenkę. .
. :) . .
. na Kaszubach. Dwa tygodnie pisałem.
Pomyślałem: to ma być dla moich fanów. To ma być cacko. No i jest.
No dziękuję, no przecież. To samo mi stomatolog powiedział: "Pańskie zęby to będzie cacko". Po deprogramatorze żuchwy przyszedł czas na kołnierz Hasselhoffa.
Czy Davidoffa, czy Smirnoffa. Nie pamiętam nazwiska konstruktora. Wielkie białe gówno, które wsadzają ci w mordę.
Rozdziawia ci dziąsła, więc widać ci zęby, dziąsła. Wyglądasz jak zjeb. Po czym robią ci zdjęcia, bo aktualnie jesteś na sesji fotograficznej.
"Broda trochę niżej, trochę do góry. Oczy na mnie. Pięknie.
Ramiona w tył. Super. Super.
Pięknie. Elegancko. Otworzyć oczy.
Pięknie". Raz wszedł inny lekarz do gabinetu. [szeptem] "Artur, co ty robisz?
" :)) "No zdjęcia zębów". "Dlaczego pacjent ma perukę? " "No pomyślałem".
. . "Znowu to robisz, Artur?
" Nie, żartuję. Nikt nie wszedł do gabinetu. Wyglądasz jak zjeb.
Mówisz jeszcze gorzej. Bo całe twoje pudło rezonansowe naturalne, czyli wargi, jest rozchylone, więc mówisz autentycznie. .
. [skrzekliwie] Takim głosem. A ten skurwiel ci zadaje pytania, bo też chce się pośmiać.
"Panie Kacprze, jakie te zęby robimy? " [skrzekliwie] Jak jakie? No.
. . Normalne.
Jakie zęby? [mówi niewyraźnie, piskliwym głosem] Noż kurwa, jestem mapetem w ulicy Sezamkowej. Ja jestem komikiem, sobie poradzę, ale jak dyrektor banku robi zęby?
I on też mu zadaje pytania. "No i co z tymi stopami, ratami procentowymi? To będzie rosło, malało?
" [skrzekliwie] Proszę pana. To jest straszne. No nie zazdroszczę.
Nie zazdroszczę. Ale największy, proszę pana, ale największy problem banków teraz jest z pracownikami, proszę pana. Z pracownikami, proszę pana.
Z pracownikami. [normalnym głosem] Z pracownikami. :) Jak wchodzisz do oddziału banku, są trzy stanowiska i wszystkie panie są przy tej, która coś kuma.
"Dzień dobry, w czym mogę pomóc? " "Chciałem zamknąć konto, które otwierałem z żoną, ale kredyt jest na mnie, chcę go spłacić i zamknąć konto". "Mhm.
Chwileczkę. Słuchaj, Grażynko, bo tu jest pan, który chciałby zamknąć konto, ale otwierał je z żoną". "No to musi być żona".
"Tylko że kredyt jest na niego". "A co to mnie obchodzi? " "Otwierał z żoną, ma być żona".
"Mhm, mhm, mhm, mhm". "Też, też właśnie tak myślałam". .
. "No niestety". .
. "Słyszałem". "Czy mogę jeszcze jakoś pomóc?
" "Wie pani co? Może pani pomóc. Może pani pomóc.
Jakby pani mogła mnie mocno ucisnąć pod łopatką. Strasznie mnie spięło". "Mhm.
Słuchaj, Grażynko, pana strasznie spięło. Łopatka, no". "Musi być żona".
"Mhm, mhm, mhm". Ja mam wrażenie, że ta kobieta, która wie wszystko, ona nie może wyjść na przerwę. Jak ona wyjdzie na przerwę, to te dwie pozostałe jak w grach komputerowych wchodzą w ścianę.
:) À propos fajek. Czy ktoś tutaj pali fajki? Ale te prawdziwe, te analogowe, starodawne, kozackie te.
Tak? Słucham? Sporty palisz, tak?
Co? Co mówisz? On pali.
No, no. Bo ty nie palisz, bo ty spacerujesz. :)) Ty pijesz, no tak.
Pamiętacie, ile jeszcze niedawno ludzi paliło fajki? Jak to się szybko zmieniło? Ja nie jestem superstarszym facetem, a ja pamiętam dokładnie imprezę, gdzie wszyscy palili fajki, wychodzili na domówkach na balkon.
Tyle osób chciało jarać, że się nie mieściły na balkonie. Część musiała jarać poza balkonem. I zawsze wychodzili ci fajniejsi, śmieszniejsi ludzie, zabawniejsi.
A w środku zawsze zostawali ci tacy. . .
Chujowi. Ci tacy. .
. Zostawałem ja. Zawsze z jakąś dziewczyną, oczywiście też chujową.
Pamiętam jedną domówkę, wszyscy wyszli na balkon. Zostałem z dziewczyną, se fajnie milczymy. Patrzymy to w obrus, to w stronę balkonu.
:) Nie słyszymy, co się dzieje na balkonie, ale przez okno balkonowe widzimy postaci na balkonie. :) Wytarłaś cipę po sikaniu? To był moment, w którym zacząłem palić fajki.
Chciałem być lepszym człowiekiem, fajniejszym typem, Chciałem być razem z nimi na tym balkonie, w ich ekipie. Chciałem mieć bekę ze wszystkiego razem z nimi na tym balkonie. Tylko że ja wymyśliłem genialny patent, że jak dmuchasz papierosa, to on się pali tak, jakbyś wciągał.
Więc ja udawałem, że palę, a nie paliłem. Więc byłem w ekipie, ale na zdrowo. Żeby się wkupić w ich łaski, żeby czuli, że jestem jednym z nich, zacząłem nawet mówić jak oni.
[ściśniętym gardłem] Co ty dajesz? Co ty gadasz? "Kacper, dobrze się czujesz?
" "Dobrze, a ty? No to się razem dobrze czujemy". "Ja jebe".
Palenie jest kozackie. Ale jest niezdrowe. Powinniśmy na coś wychodzić.
Ale na coś zdrowszego. Dłubać słonecznik? Jest impreza, wszyscy tańczą, jakiś gościu: "Kto idzie na słonecznik?
". "Ja", "Ja też". Na paczkach słonecznika też by były te zdjęcia tam.
. . brudnych palców.
[groźnym głosem] "To cię czeka, jak nie przestaniesz dłubać! " Słonecznik w paczce zostałby wyparty przez słonecznik bio. Ten zerwany z działki, ten wielki taki.
I ludzie z takimi kwiatami na balkonach. "Co ty dajesz, kurwa? " Co ty gadasz?
" A kojarzycie te sceny w filmach, twardziel, aktor, kozak stoi, patrzy w siną dal. [głosem Bogusława Lindy] "Nie wiem, co z tobą zrobić. Zabiłeś mi brata.
Zrobimy tak. Znowu pusty. Kurwa, oszukała mnie kolejny raz, jebana!
" :) A ostatnio, słuchajcie, jem sobie słonecznik w paczce i na tej paczce jest napisane: "może zawierać orzeszki ziemne". Myślę: kurwa, jak? W tych łupinkach?
Pochowane? Kinder niespodzianka nowa? Większość produktów może zawierać orzeszki ziemne.
Co oznacza ni mniej ni więcej jak fakt, że w prawie każdej fabryce musi być sytuacja, że dyrektor fabryki wchodzi na halę produkcyjną. "Boże! Co tu robią te orzeszki?
Sprzątnijcie je! " "One się pojawiają nie wiadomo skąd". "Kurwa!
Pieprzone orzeszki! Wezwijcie kogoś od depinatyzacji! " :)) Jest takie słowo.
Albo po prostu w każdej fabryce jest jeden debil. "Znowu rzucasz orzeszki do kadzi? " [szaleńczy śmiech] Ha, ha!
Ha, ha, ha! Bum! [histerycznie] Bu, bu!
Ha! [wykrzykuje niezrozumiałe słowa] Bum! Bum!
Ha! [bełkocze] "Przestań". "Nie!
" :)) "Będę prezydentę! " "Nie będziesz, Andrzej, prezydentem! " "Będę!
Będę, będę! " [oklaski, wiwaty] "Yes, I do! " :)) Wszystko teraz może zawierać orzeszki ziemne.
Ostatnio kupiłem marynarkę. Patrzę w kieszeni. .
. Kurwa, bez jaj! :) Jest za dużo orzeszków ziemnych na świecie.
Trzeba coś z nimi zrobić. Nie wiem, może palić nimi w piecu? Oczywiście Felix już to ogarnął.
I co? I mamy orzeszki z pieca. Gdzie?
Gdzie rosną orzeszki ziemne? W ziemi. Bardzo dobrze.
Gdzie jest [bełkocze] ziemia do [bełkocze] orzeszków? :) Gdzie jest [bełkocze] ziemia do [bełkocze] orzeszków? Przy fabrykach.
Przy fabrykach. Wszystkich. Wszystkich.
Wszystkich fabrykach. Rosną sobie orzeszki ziemne. Rosną, rosną.
Pną się swoimi zielonymi pnączami po ścianie fabryki, szukają lufcika, otwartej szczelinki, żeby się wślizgnąć do środka, bo tam jest ich naturalne środowisko rozwoju, więc lecą, szukają, szukają, jeden pęd znajduje szczelinkę, wpierdala się do środka. Reszta pędów to widzi, więc lecą w te pędy do środka. My nie widzimy, co się dzieje w środku, bo widzimy to od zewnątrz, ale z wnętrza fabryki dobiega nas głos: [stłumiony głos] "Pieprzone orzeszki!
:)) Wezwijcie kogoś od depinatyzacji". :) - A ostatnio. .
. - [głos z widowni] Idealnie! Idealny żart.
A ostatnio na jakiejś paczce widziałem napis: "Może zawierać orzeszki ziemne, gluten, mleko, ryby". Co się w tej fabryce odpierdala? :)) Orzeszki ziemne, gluten, mleko, ryby.
"Panie dyrektorze, mam dobrą i złą wiadomość". "Jaka jest dobra? " "Przyszedł ten rybak z ciastem orzechowym".
:)) "A zła? " "Andrzej wrzucił go do kadzi". :)) [oklaski, wiwaty] "Będziemy musieli to dopisać".
. . :) À propos napisów, widziałem napis "uwaga na łosie" na znaku drogowym na ekspresówce.
Co ten znak zmienia w twoim życiu? Jak się reaguje, jak się uważa. .
. na łosie, jadąc 120 na godzinę? Po co jest ten znak?
Że jak pierdolniesz łosia, przyjeżdża ktoś z nadleśnictwa: "Ostrzegaliśmy! Był znak jak byk, że łoś". Żeby to działało, wszyscy musieliby jechać 40 km/h.
Ale nikt nie jedzie, bo to jest ekspresówka, a na znaku jest "uwaga na łosie", a nie "uwaga na zajebiste kurwy przy drodze". Wszyscy by tak jechali. :) "Na kurwy, Marian, uważaj".
"Uważam, uważam". :) Dlaczego "uwaga na łosie"? Bo nie potrafią ogarnąć, żeby łosie nie wtargnęły na jezdnię.
Dlaczego piszą "może zawierać orzeszki"? Bo nie potrafią ogarnąć orzeszków. Jak jest rozwalona droga, szybciej i taniej jest postawić znak "uwaga, wyboje".
Wszystko, czego nie umiesz ogarnąć, stawiasz znak. Więc dlaczego jeszcze na całym naszym kraju nie ma jednego wielkiego znaku "uwaga na Polski Ład"? Ta kula gnoju przykulała się do nas rok temu.
To kurestwo chaotyczne. Nie miałem pojęcia, co się wydarzy. Ja, kurwa, nie wiedziałem, co przed chwilą było.
Jak wszedłeś do Ministerstwa Finansów, tam trwało jakieś żydowskie święto. [śpiewa ludową piosenkę w języku przypominającym jidysz] [oklaski] Ci biedni księgowi, kurwa, na xanaksie jechali. Presja ogromna.
Nie ogarniali tematu. Niektórzy świrowali. Kolega dzwonił do swojego księgowego.
"Jaka forma opodatkowania? " "Aaaaaa! !
! ! !
" I się rozłączył. :)) Co ja dzwoniłem do swojego księgowego, o którejkolwiek porze dnia, on był wiecznie najebany. [bełkotliwie] "Hej!
Kasperos! Jak życie? Jak w Madrycie?
Łuu! Bailando! " [normalnym głosem] "Jaka forma opodatkowania?
" [bełkotliwie] "Najlepsza". :))) "Radek, nie wkurwiaj mnie. Ryczałt?
" "Kto ryczał? Nikt nie będzie ryczał. Rozumiesz?
Nie damy się tym skurwysynom! " "Radek, jesteś moim księgowym i w takich chwilach najbardziej cię potrzebuję, więc weź się w garść, weź się skup i powiedz mi, jaką formę opodatkowania mam przyjąć". [bełkotliwie] "Dobra.
. . Jaki komik poważny!
O! :))) [oklaski ! !
] [bełkotliwie] Powiem ci. . .
Powiem ci. . .
Wymyśliliśmy coś z moim sztabem. Tylko. .
. Szczerze. .
. To nie jest do końca legalne i. .
. :)) Jakbym mógł cię prosić o zachowanie subskrypcji. :) Uważaj.
Taka, taka, taka, taka, taka. . .
Taka, taka. . .
Taktyka jest taka. . .
:)) Jeb to! :))) Wyjebane jaja mamy! :)) Nie płacimy, się bawimy!
Będziemy się martwić za rok! " :))) [wiwaty, oklaski] Spać przez to nie mogłem rok temu. To nie jest śmieszne, kurwa.
To nie jest śmieszne. Tylko śmiech nam zostaje. Dokładnie, kurwa.
Się czuję, jakbym z jakimś św. Piotrem rozmawiał. Tak.
Dokładnie tak. To nie jest śmieszne. Tylko ja go słyszę i ludzie: "Z kim on, kurwa, gada?
". Dokładnie. Tak jak mówisz.
Macie tak, że jak nie możecie zasnąć, liczycie, ile wam zostało snu? "Jeszcze pięć godzin. Zostało mi pięć godzin snu.
Czyli jakbym teraz zasnął, a ni chuja teraz nie zasnę, to już się budzę niewyspany, kurwa. Brawo! Brawo!
Kolejna noc, kurwa, niewyspana! [oklaski, wiwaty] Czy ja się kiedyś wyśpię? !
Czy ja muszę zawsze dostawać ochłapy snu i mieć zjebane dni? ! Pięć go.
. . Już cztery, pierdolę!
Nigdy się już nie kładę! Nie będę spał! " To jest najgorszy moment.
Najbardziej pojebane rzeczy mi do głowy przychodzą. Jest czwarta rano, nie mogę spać, patrzę w ciemność. Leci pytanie.
[gwizd, plaśnięcie] Czy jak niewidomy wypije alkohol, widzi podwójnie? :)) Czy jak masz drewnianą nogę, możesz siedzieć przy ognisku? :))) Pojebane pomysły.
Chociaż jeden pomysł, uważam, bardzo fajny, mi przyszedł akurat do głowy. Sami ocenicie. Sami ocenicie.
Wymyśliłem linie lotnicze, które oficjalnie wpuszczają gaz usypiający do kabiny przed startem. Pasażerowie śpią całą drogę, budzą się na miejscu. Co myślicie?
[oklaski, wiwaty] Jest tylko jedno ale. Jak już się budzą na miejscu, okazuje się, że jedna losowo wybrana osoba jest wyruchana. :))) Ja uważam, że dalej się opłaca.
:)) Policzmy, ile osób leci takim rejsem? Dwieście? Dwieście.
Jaka jest szansa, że cię wyruchają? :) Matematycznie. 1 do 200.
W procentach? Pół. Bardzo dobrze.
Jak leci para, jaka jest szansa, że jedno z dwóch? 50%? Mhm.
. . :) Jak lecą awionetką, kurwa, to tak.
:))) "Albo ty, albo ja, Irena, chuj, próbujemy". :))) Ja bym i tak leciał. :)) "Irena, gdzie ty idziesz?
Podróż trwa! No tak". No nie 50.
1%. 1% to jest szansa, że jedno z was. Wiecie, by były pary, które by miały tak: "Ryzyk-fizyk".
Byliby też ludzie, którzy by mieli: "A może dzisiaj, może dzisiaj, zobaczymy". Ale ta para, która zaryzykowała, wyobrażam sobie, że budzi się na miejscu. "Nie, nie".
"Mnie też nie". "Uff! " "Uff!
" Patrzą na córkę. "No kurwa! Bez jaj!
" To jest bardzo zły żart, wiem. To jest bardzo zły żart. To jest bardzo dobry żart i bardzo zły żart.
Ja też jak sobie wyobrażę, że ktoś dwunastolatkę w samolocie. . .
Na szczęście mamy to wyjaśnione. :) Po deprogramatorze żuchwy i kołnierzu Hasselhoffa przyszedł czas na wielki finał. Wyjebali mi połowę moich zębów.
Ale żeby nie było za kolorowo, nie dali mi od razu tych nowych, oryginalnych. Jak mi to stomatolog wyjaśnił, nie mogą mi ich dać, bo nie. Więc dali mi.
. . tak zwane uzębienie tymczasowe na tydzień.
Uzębienie tymczasowe na tydzień. Żeby wam to zobrazować. Kojarzycie taki sklep Pepco?
Kojarzycie takie zęby wampira zabawkowe? To on ci dokładnie to daje i jeszcze z pełną powagą. Brew mu nie drgnie.
"To jest najnowsza technologia". :) "Co pan pierdoli, jak to są zęby wampira z Pepco? " "Nie, nie, tu jest wolfram, tu jest tytan".
"Tu jest »Pepco« napisane, człowieku! " W tym się nie da jeść. Moja żona kochana zrobiła mi rosół pierwszego dnia, żebym coś pochlipał.
Więc jem ten rosół w zębach wampira. [trzask] Mam w japie pełno rosołu, makaronu, marchewki, kurczaka i coś strzeliło. I ja się zastanawiam, co to tak strzeliło?
Co to mogło tak strzelić? Kość z kurczaka? Może w marchwi był sęk?
:) Może to pieprzony orzeszek, kurwa, one są wszędzie. Nie, połamałem zęby wampira. Zrobiłem to cztery w tygodniu, musiałem dylać, żeby mi naprawiali.
Nie mogłem jeść, a jedzenie jest moją największą miłością. Ja wstaję po to, żeby jeść. Jedzenie dla mnie jest lepsze niż seks.
Jest częściej. :)) Trwa dłużej. :) I mogę to robić z córką.
:)) Dzięki, Zielona Góra! [wiwaty, oklaski] Tyle ode mnie. Thank you!
[ostre dźwięki gitary elektrycznej] [Ruciński naśladuje dźwięki gitary] Jestem pierdolnięty. Świat ma mnie za zjeba. Tydym-tydym-tydym.
Lecz mam wiernych fanów. Tydym-tydym-tydym. Resztę świata jebać!
Ty-dy-dy-dy-dy!